Wiadomość

Wiatr szarpał drzewa za oknem, jakby się z kimś założył, że tego jednego dnia pozrywa wszystkie liście. Pana Kuleczki nie było. Mucha Bzyk-Bzyk spała na lampie. Kaczka Katastrofa najpierw narzekała, że się nudzi, a potem zaczęła szukać czegoś w pudle ze skarbami. Pies Pypeć wyglądał przez okno i rozmyślał, co by było, gdyby na którymś z tych liści ktoś napisał jakąś wiadomość dla kogoś innego. Na przykład dla Pana Kuleczki. I ile by trzeba czekać, zanim ta wiadomość trafiłaby do kogoś innego. Na przykład do Pana Kuleczki. I czy ten inny ktoś by się wtedy ucieszył. Na przykład...

Mam! - zawołała nagle Katastrofa i wyciągnęła z pudła zielony balonik, który leżał tam chyba jeszcze od jej urodzin. - Możemy go nadmuchać, przyczepić do niego kosz i polecieć...

...roznosić liście - dokończył Pypeć i dodał tak, jakby to coś wyjaśniało: - Będzie szybciej.

Liście? - Katastrofa otworzyła szeroko oczy. - Jakie liście? Liście latają sobie same. Wiatr je roznosi. A my możemy polecieć na... na... na bezludną wyspę! Dmuchaj!

I dała Pypciowi balonik, a sama pobiegła po kosz. Pypeć nabrał powietrza. Przez chwilę był okrągły, a balonik płaski, ale wypuścił powietrze i balonik się zaokrąglił. Pypeć na szczęście się nie spłaszczył.

Za mały! - pokręciła głową Katastrofa, turlając kosz. - Nie widziałeś jak wygląda prawdziwy balon z koszem? Jest o-grom-ny!

Pypeć podmuchał jeszcze trochę.

Jeszcze! - zażądała Katastrofa. - Wciąż wygląda jak...

Ale nie dokończyła, bo w tym właśnie momencie balon powiedział "BACH!" i zamienił się w mokrą szmatkę. Mucha Bzyk-Bzyk poderwała się z lampy, zakręciła parę razy w powietrzu, usiadła na firance tuż przy suficie i znów zasnęła.

- Wiesz, co? - powiedział Pypeć - Chyba już mi się nie chce bawić w żadne latanie balonem.

I odłożył mokrą szmatkę. Katastrofa przyjrzała się jej krytycznie.

Z takim czymś - stwierdziła - to możemy się najwyżej pobawić w rozbitków, którym straszliwa burza uszkodziła...

Pypeć spojrzał na nią z wyrzutem.

... statek - dokończyła Katastrofa.

Pypeć pokiwał głową i dodał, rozglądając się po pokoju:

A morze wyrzuciło na brzeg tylko mokrą szmatkę, jakieś papiery i skrzynkę z farbami...

Katastrofa aż podskoczyła.

Namalujemy wiadomość na kartce, kartkę włożymy do butelki, a butelkę rzucimy na spienione fale. Zawsze się tak robi - stwierdziła Katastrofa, jakby już nie wiadomo ile razy rzucała butelkę z wiadomością na spienione fale.

Wiadomość dla Pana Kuleczki... - powiedział Pypeć.

I rzucili się do malowania. Na jednej kartce namalowali sami siebie w domu pustym jak bezludna wyspa, a potem, na następnych, to wszystko, co lubią robić z Panem Kuleczką. Czego tam nie było! Gotowanie ciasta i latawiec, plaża pełna piaskowych rzeźb i teatrzyk cieni na ścianie, układanka i plac zabaw z huśtawką. A na każdym z rysunków był też oczywiście pies, kaczka, mucha, pan w muszce i mnóstwo serduszek.

Myślisz, że Pan Kuleczka się domyśli, co znaczy ta nasza wiadomość? - zapytała Katastrofa.

Na pewno - pokiwał głową Pypeć. - Ale boję się, że ta wiadomość nie zmieści się nam do żadnej butelki.

Rzeczywiście. Kartek było tyle, że butelka musiałaby mieć szyjkę grubości węża boa, żeby je wszystkie pomieścić.

Nie szkodzi! - powiedziała Katastrofa. - To ukryjemy wiadomość w skrzyni i głęboko ją zakopiemy.

Podeszła do biurka Pana Kuleczki, otworzyła jedną z szuflad pełną papierów i wsunęła pod nie ich wielką kolorową wiadomość.

Kiedyś, po latach, Pan Kuleczka na pewno ją odkopie - powiedziała.

Ale nie wiadomo kiedy - zmartwił się Pypeć.

E, tam - powiedziała Katastrofa - nie szkodzi! To przecież dobra wiadomość. A dobrą wiadomość zawsze jest miło dostać. Wszystko jedno kiedy!

A Pypeć spojrzał na liście latające za oknem i zamachał ogonkiem.

Więcej o:
Copyright © Agora SA