Urodziny

Sto lat, sto lat! - śpiewała głośno i wesoło kaczka Katastrofa. Nic dziwnego - właśnie dziś były jej urodziny.

Proszę cię, przestań - zamruczał ze swojego legowiska pies Pypeć i uchylił jedno oko. - Jeszcze jest noc.

Nie żadna noc! - oznajmiła Katastrofa - Jest jesień, więc słońce później wstaje. Sam tak wczoraj mówiłeś, nie pamiętasz?

Pypeć zamruczał coś niewyraźnie. Katastrofa wieczorem wypytywała go, kiedy zaczyna się dzień i dlaczego teraz rano jest tak ciemno. Pypeć starał się jej wszystko wytłumaczyć, jak umiał najlepiej. Dopiero teraz zrozumiał, dlaczego Katastrofę tak bardzo interesowało jesienne wstawanie słońca. Gdyby wiedział wcześniej, o co jej chodzi, mówiłby o wszystkim ostrożniej. Było jeszcze całkiem ciemno! Pypeć przewrócił się na drugi bok.

A to, że słońce później wstaje, to wcale nie znaczy, że my też musimy! - zawołała Katastrofa radośnie - Też tak powiedziałeś! Wczoraj!

Pypeć jęknął. W dodatku nie pamiętał, co też jeszcze takiego mógł wczoraj Katastrofie naopowiadać. Zrezygnowany otworzył drugie oko. Wyglądało na to, że ze spania dzisiaj już nic nie będzie.

Sto lat, sto lat! - śpiewała Katastrofa, skacząc wokół Pypcia.

Zatrzymała się nagle i powiedziała:

Właściwie to ty mi powinieneś zaśpiewać!

Sto... - zaczął Pypeć, ale zakończył potężnym ziewnięciem - Ooooooou!

Nie zabrzmiało to zbyt urodzinowo.

Wiesz co? - powiedział Pypeć tłumiąc ziewanie - To może chodźmy do Pana Kuleczki.

I poszli. Pan Kuleczka jeszcze spał, ale kiedy usłyszał wesołe "Sto lat" nad głową, prawie zaraz się obudził. Najpierw spojrzał na nich, a potem na zegarek.

Piąta piętnaście? - zamruczał - Przecież to jeszcze noc...

Nie noc, tylko jesień, i słońce później wstaje - wytłumaczyła Panu Kuleczce Katastrofa.

No i już od rana Katastrofa ma urodziny - dodał Pypeć.

No tak, oczywiście! - zawołał Pan Kuleczka, poprawiając piżamę.

Wycałował Katastrofę i wyszeptał jej do ucha życzenia.

I co teraz? - zapytał Pypeć.

To może pójdziemy jeszcze na chwilę spać? - zaproponował Pan Kuleczka.

Katastrofa bardzo się oburzyła.

Jak to spać? A prezenty, a sto lat, a tort, a przyjęcie?!

Pan Kuleczka rozejrzał się niepewnie.

To może później - zaproponował - wieczorem, jak będzie ciemno...

Ciemno? Przecież już jest ciemno! - zawołała Katastrofa, wskazując okno.

Pypeć pokiwał głową. Trudno było nie przyznać jej racji. A poza tym kto właściwie powiedział, że urodzinowy może być tylko obiad albo kolacja?

Urodzinowe śniadanie udało się nadzwyczajnie: Pan Kuleczka wyjął tort schowany w lodówce, było wielkie "Sto lat!" (tylko dość ciche, żeby nie obudzić sąsiadów), świąteczne przebrania, owoce i prezenty. A potem wszyscy bawili się przez cały dzień. To znaczy - prawie przez cały dzień. Bo po południu szybko zrobiło się ciemno. A wtedy Katastrofa, wesoła i szczęśliwa wśród rozpakowanych prezentów, powiedziała:

O, i jesienią słońce wcześniej chodzi spać. Ale to wcale nie znaczy, że my też mu...

Ale nie dokończyła, bo oczy jej się same zamknęły i - zasnęła.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.