Zaraz - powiedział do siebie, nie otwierając oczu. - Właściwie tylko ptaki furkoczą. U nas tylko Katastrofa jest ptakiem. Ale Katastrofa nie umie furkotać, bo ma za krótkie skrzydełka. Zresztą teraz śpi. Słyszę jej pochrapywanie. Więc...
Pomilczał chwilę, rozmyślając. W końcu, wciąż z zamkniętymi oczyma, uśmiechnął się i powiedział:
Aha. Więc to niemożliwe, żeby w naszym domu coś furkotało. Po prostu mi się zdaje.
Wtedy właśnie coś mu zafurkotało nad samą głową.
Pypeć otworzył oczy. Obok zobaczył śpiącą wciąż Katastrofę, a tuż nad sobą, na półeczce - szarego ptaszka. Ptaszek wyglądał na przestraszonego. Przekrzywił główkę i wpatrywał się w Pypcia.
Hej - powiedział Pypeć. - To ty tak furkoczesz?
Ptaszek natychmiast poderwał się w górę, odbił się od sufitu, potem od ściany, potem od drugiej ściany, a potem jeszcze parę razy powtórzył tę samą trasę. Furkotał przy tym nieprzytomnie.
Ojej - zmartwił się Pypeć - ciasno ci, co? A mnie się zawsze wydawało, że mamy takie wielkie mieszkanie.
Ptaszek zafurkotał jeszcze raz. Trafił w lampkę, która spadła prosto na Katastrofę. Nic im się obu nie stało, tylko Katastrofa przestała chrapać i wyskoczyła z łóżka.
- Uwaga, lampy spadają! - zawołała trochę nieprzytomnie.
Wtedy do pokoju wleciała mucha Bzyk-Bzyk i Pan Kuleczka. Ptaszek na ich widok natychmiast dał popisowy koncert furkotania.
To wróbelek! - zawołał Pan Kuleczka - Bzyk-Bzyk, lepiej się schowaj! Zdaje się, że wróbelki bardzo lubią muszki.
Zgrabnym ruchem podsunął Bzyk-Bzyk słoik, a gdy tam wleciała, zakręcił przykrywkę z dziurkami i odstawił.
Jak wróbelki lubią muszki, to dlaczego pan zamyka Bzyk-Bzyk? - zaprotestowała Katastrofa.
Wróbelek latał to tu, to tam, a wszyscy usiłowali nadążyć za nim oczyma. Nawet Bzyk-Bzyk zza słoikowej szyby.
Sprawa jest poważna - powiedział Pan Kuleczka. - Zaraz zobaczycie.
I zaprowadził ich do kuchni. W kuchni było uchylone okno.
Tędy wleciał - wyjaśnił Pan Kuleczka.
Ale wszyscy patrzyli gdzie indziej. Na podłogę. Na podłodze leżały obrazki, które jeszcze wczoraj wisiały na ścianie, pudełeczka z przyprawami, które jeszcze wczoraj stały na półeczkach, jakieś książki (chyba kucharskie), papiery i mnóstwo innych rzeczy, które wzięły się nie wiadomo skąd. Wyglądało to gorzej niż kącik Pypcia i Katastrofy po całym dniu świetnej zabawy.
- On na pewno nie zrobił tego specjalnie! - zawołała Katastrofa.
- Oczywiście, że nie - powiedział Pan Kuleczka. - Po prostu bardzo się boi, a tutaj jest mu okropnie ciasno.
Musimy go wypuścić - stwierdził stanowczo Pypeć.
Wrócili do pokoju. Zamknęli drzwi, a Pan Kuleczka odsunął zasłony i otworzył szeroko okno. Zrobiło się trochę chłodno, ale nikt nie narzekał. Chodziło przecież o ważniejszą sprawę. Wróbelek najpierw nie bardzo wiedział, po co to wszystko. Ale gdy zaczęli wymachiwać rękoma, łapami i skrzydełkami (co tam kto miał), zafurkotał krótko i zaraz był za oknem.
Szkoda, że się z nami nie pożegnał - powiedziała Katastrofa.
A mnie się zdaje, że słyszę jeszcze jego furkotanie - zdziwił się Pypeć.
Katastrofa przez chwilę nasłuchiwała, a potem krzyknęła:
Jakie tam furkotanie! Zapomnieliśmy o Bzyk-Bzyk!
I wszyscy rzucili się wypuszczać Bzyk-Bzyk ze słoika. Czekało ich jeszcze mnóstwo sprzątania, ale byli bardzo zadowoleni. Niejeden książę z bajki mógł im pozazdrościć. Dzień ledwo się zaczął, a im już się udało uwolnić aż dwie osoby!