Mruczanka

Pan Kuleczka, kaczka Katastrofa, pies Pypeć i mucha Bzyk-Bzyk byli w lesie. Takim prawdziwym, gdzie drzewa są grube i wysokie, pod nogami można zobaczyć poziomkę albo jagodę, a w krzakach spotkać krasnoludka albo nawet dzika.

- Mru-mru-mru, mru-mru-mru - mruczała kaczka Katastrofa. Na wszelki wypadek, żeby odstraszyć dzika, jeśli by się akurat jakiś chował w pobliżu. A krasnoludek - myślała - na pewno by się takiej mruczanki nie przestraszył.

Wokół szumiało i śpiewało. Szumiały drzewa, a śpiewały najprawdopodobniej ptaki. Ale mogło być też odwrotnie, bo widać było tylko drzewa, a ptaków ani trochę. Tak rozmyślał Pypeć. Z doświadczenia jednak wiedział, że śpiewają właśnie ptaki. Drzewa właściwie nic nie robią. Tylko rosną. No i szumią, ale tylko wtedy, gdy jest wiatr. Gdy wiatru nie ma, nie szumią.

A wiatr potrafi szumieć bez drzew - powiedział głośno Pypeć. - I to tak, że uszy furkoczą.

Co? - zdziwiła się Katastrofa i aż przestała mruczeć.

Pypeć spojrzał na nią trochę nieprzytomnie. Potem spojrzał uważniej i powiedział:

Ojej, dlaczego jesteś w kropki?

Kropki? - zdziwiła się Katastrofa

Ale kiedy popatrzyła po sobie, zobaczyła, że rzeczywiście ma na sobie mnóstwo małych czarnych kropek.

Ojej - powiedziała tym razem Katastrofa. A potem dodała: - Ojej, ojej! One się ruszają!

I podskoczyła w górę, jakby nie była kaczką, tylko kangurem, i to na sprężynce. Machała przy tym z całych sił skrzydełkami, podnosiła to jedną, to drugą nóżkę, i wołała:

Mru-mru-mru!

Pan Kuleczka za bardzo grubym drzewem pokazywał w tym czasie muszce Bzyk-Bzyk różne rodzaje mchu, cierpliwie znosząc nieustanne "Nie!". Gdy usłyszał dziwne odgłosy, wyjrzał zza drzewa i otworzył szeroko oczy. Najbardziej zdziwiło go, że Katastrofa tak głośno mruczy. Ruszył w jej kierunku, ale Bzyk-Bzyk była szybsza. Z wielkim bzykiem zaczęła ganiać kropki, które uciekały z Katastrofy.

Katastrofa przestała machać, bo się bała, że trafi Bzyk-Bzyk. Powtarzała tylko nieustannie:

Mru-mru-mru!

Pypeć biegał naokoło niej. Uważał, że w tak trudnej sytuacji powinien coś robić. Nie chciał, żeby mu się w głowie zakręciło, więc co jakiś czas zawracał i pędził w drugą stronę.

Pan Kuleczka dobiegł w końcu nieco zasapany i ku zdumieniu Pypcia dysząc zamruczał:

Mró-hu-hu...

A Katastrofa krzyknęła wreszcie pełnym głosem:

No właśnie! Przecież wciąż mówię, że mrówki mnie oblazły!

Wspólnymi siłami jakoś udało im się pożegnać z mrówkami. Potem chcieli pomóc odbudowywać mrowisko, na którym - jak się okazało - usiadła Katastrofa. Ale Pan Kuleczka im wytłumaczył, że mrówki same sobie z tym lepiej poradzą.

Wiecie, co? - powiedziała Katastrofa - Tylko już lepiej nie mruczmy w lesie. Bo jak ja mruczałam, to one na pewno pomyślały, że ja je wołam, i dlatego do mnie przyszły.

Więc wracając podśpiewywali tylko "lalala". Na wszelki wypadek cichutko. Bo kto wie, czy w takim dużym lesie nie mieszka na przykład lalalampart?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.