Telefon

Kaczka Katastrofa nie lubiła zostawać w domu sama. Nie lubiła, jak jej ktoś ciągle przerywał. I nie lubiła odbierać telefonów.

A teraz nie dość, że została sama, to jeszcze w ogóle nie mogła się pobawić ze swoją nową przytulanką - myszą Wiszą. Gdy tylko zaczynała budować jej norkę z poduszki, natychmiast dzwonił telefon. Najpierw ktoś chciał kupić starą szafę (ale Katastrofa wcale mu nie chciała swojej oddać). Potem ktoś się skarżył, że mu przecieka wanna, a jeszcze potem ktoś chciał, żeby mu naprawić wiolonczelę (ale Katastrofa nie umiała).

Drryń! - znów zadzwonił telefon.

Słucham - powiedziała Katastrofa miłym głosem, tak jak uczył ją Pan Kuleczka.

Czy u państwa można wyprać norki?

- zapytał jakiś damski głos.

Nie wiem - odpowiedziała Katastrofa. - Ale myślałam, że norek się nie pierze, tylko sprząta.

Co takiego? - zdziwił się głos - A w ogóle, czy to pralnia chemiczna?

Nie - odpowiedziała Katastrofa - To Katastrofa.

Eee, przesada! - powiedział głos - Żadna katastrofa. Jakoś sobie poradzę.

I w słuchawce zaczęło buczeć.

Wiesz, Wiszo, niektórzy piorą swoje domki w pralni. Zaraz to narysuję!

Ale nie zdążyła, bo zadzwonił telefon.

Słucham - powiedziała grzecznie Katastrofa.

Jak tak można! Jak można! - zakrzyczała słuchawka - Wczoraj jadłam u państwa obiad i dziś od rana boli mnie brzuch! Napiszę o tym do gazety!

Mnie obiad wczoraj bardzo smakował - powiedział Katastrofa.

To kpiny! Ja mam tyle spraw do załatwienia, a nie mogę wyjść z domu!

wołała słuchawka - To katastrofa!

Właśnie - ucieszyła się Katastrofa. - To ja. Nareszcie ktoś do mnie.

Ale słuchawka tylko zagulgotała, a potem znowu zaczęła buczeć.

Burczy jak w brzuchu - zauważyła Katastrofa, gdy znów zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę i powiedziała grzecznie:

Pomyłka.

To niemożliwe - powiedział miły głos. - Mówi święty Mikołaj.

Katastrofa szeroko otworzyła dziobek i o mało nie wypuściła słuchawki.

Nie, nie, to nie pomyłka! - zawołała

Tu Katastrofa!

Mikołaj wcale się nie zdziwił.

Dzwonię, bo nie napisałaś mi, co ci przynieść w prezencie - powiedział.

A jakbyś wiedziała jeszcze, co się komu może przydać, to też daj mi koniecznie napisz. Całuję cię, pa. Pędzę do pracy.

Słuchawka znowu buczała.

Katastrofa przez chwilę stała nieruchomo, a potem zawołała:

Jejku, Wiszo! Przecież wiemy, co się komu może przydać. Szybko, musimy narysować list do Mikołaja!

I narysowała coś dla każdego, z kim dzisiaj rozmawiała. Narysowała nową szafę, piękną różową wannę, wiolonczelę, wielką pralkę (żeby się norka zmieściła) i nawet ciężarówkę dla Mikołaja, żeby mu łatwiej było to wszystko przewieźć. Nie wiedziała tylko, co by ucieszyło tę panią, którą bolał brzuch. W końcu narysowała dla niej książkę z uśmiechniętą okładką. Żeby tylko przypadkiem tej pani znowu nie rozbolał brzuch - ze śmiechu.

Nie zapomniała o najbliższych: dla Pypcia poprosiła o piszczącą kość z gumy (bo wiedziała, że bardzo chciał ją dostać, tylko się wstydził powiedzieć), dla Bzyk-Bzyk - o małego pajączka przytulankę, a dla Pana Kuleczki - o nowy czarodziejski parasol, bo stary się gdzieś zapodział i strasznie dawno już nie czarowali.

Dla siebie chciała poprosić o jakiś niedzwoniący telefon. Ale w końcu się rozmyśliła. Z tym starym było przecież tak ciekawie!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.