-A co się stało? - Pan Kuleczka odłożył śrubokręt. Reperował właśnie z Pypciem swoją ulubioną lampkę.
Pypeć wychylił głowę spod stołu. Szukał tam nakrętki, która przed chwilą gdzieś się zapodziała.
- Właściwie to nic - powiedziała grobowym głosem Katastrofa. - Tylko tak sobie myślę, po co to wszystko.
Pypeć ledwo zdążył uskoczyć przed śrubokrętem, który sturlał się ze stołu.
- Jakie "wszystko"? - zapytał zdumiony Pan Kuleczka.
- No, wszystko - wyjaśniła Katastrofa. - Po co tak ciągle tylko się śpi, ubiera, je, myje zęby i w ogóle.
- Przecież ty nie masz zębów! - zauważył spod stołu Pypeć. Teraz szukał nakrętki i śrubokrętu. Chyba wpadły pod kanapę.
Pan Kuleczka patrzył na Katastrofę, jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Potem podszedł i delikatnie wziął ją na ręce. Nawet się nie awanturowała.
- Katastrofciu - powiedział łagodnie. - Smutno ci?
- Mhm - potwierdziła Katastrofa.
- I wydaje ci się, że nic nie ma sensu? - upewnił się Pan Kuleczka.
- Właśnie. A skąd pan wie? - trochę zdziwiła się Katastrofa.
Pan Kuleczka nie odpowiedział, tylko zastanowił się przez chwilę.
- Myślę - powiedział wreszcie - że to jak z tą naszą lampką. Nie można świecić bez prądu.
- I bez wtyczki - dodał Pypeć, wychodząc spod stołu ze śrubokrętem. Nakrętka leżała głębiej. Widział ją, ale nie mógł jej łapą dosięgnąć.
- I bez wtyczki - zgodził się Pan Kuleczka.
- I bez nakrętki - dodał jeszcze Pypeć.
Pan Kuleczka nie zdążył potwierdzić, bo Katastrofa zawołała przestraszona:
- Zaraz, zaraz! Chce mnie pan podłączyć do prądu? Ja nie jestem żadną lampką! I sam pan mówił, że prądem nie wolno się bawić!
Pan Kuleczka najpierw trochę się zdziwił, a potem powiedział:
- Oczywiście, że nie wolno. W ogóle nie o to mi chodziło.
- Całe szczęście - uspokoiła się trochę Katastrofa. - W takim razie o co?
Pan Kuleczka uniósł do góry palec:
- Powiedzcie mi, kiedy się ostatnio przytulaliśmy, ale tak porządnie?
Zapadło milczenie.
- Właśnie - powiedziała Katastrofa. - Dawno, dawno temu. Chyba w zeszły czwartek.
Pypeć nic nie powiedział. Właśnie próbował dosięgnąć nakrętki śrubokrętem. Już jej prawie dotknął.
- A więc - ogłosił Pan Kuleczka - dziś mamy wieczór przytulania!
Pypeć krzyknął. Trochę z radości, ale bardziej ze strachu, bo nakrętka, którą w końcu ruszył śrubokrętem, ożyła i z bzykiem wyleciała spod kanapy!
- To Bzyk-Bzyk! - zawołała Katastrofa, a Pypeć się zawstydził.
Okazało się, że prawdziwa nakrętka była cały czas we wtyczce, więc Pan Kuleczka raz dwa skończył naprawę, zgasił górne światło i zapalił lampkę. Smutna chmura za oknem zniknęła, lampka świeciła ciepłym światłem, a oni wszyscy przytulali się przez cały wieczór. Żeby im było jeszcze przytulniej, owinęli się niedrapiącym kocem.
- Myślę, że smutek ucieka od przytulania tak jak ciemność od lampki - powiedziała Katastrofa. - No, może czasem trochę wolniej - dodała po namyśle.