- Wysokie - powiedział Pypeć, bo była akurat jego kolej.
- Góry! - zawołała natychmiast Katastrofa.
- Dobrze! - pochwalił Pan Kuleczka.
- Niech pan nie mówi "dobrze", tylko co jest wysokie - powiedziała Katastrofa. - Bo pan przegra!
Pan Kuleczka podrapał się po muszce.
- Wysokie... Hmm - zamruczał. - Wiem! Mniemanie!
- Nie ma żadnego wysokiego mniamania! - rozzłościła się Katastrofa.
- Ależ jest - bronił się Pan Kuleczka. - To znaczy, że się coś szanuje... No, lubi.
Katastrofa nie wyglądała na przekonaną.
- Nie można mówić takich słów, których reszta nie rozumie! - powiedziała.
- Bzyk-bzyk - zabzyczała Bzyk-Bzyk, która właśnie przelatywała między nimi.
- Chyba że się jest Bzyk-Bzyk - dodał Pypeć.
Katastrofa najpierw zmarszczyła brwi, ale potem się roześmiała.
- Uwaga! - zawołała. - Teraz ja! Słodkie!
- Lenistwo! - natychmiast zawołał Pan Kuleczka.
- Ciasto! - krzyknął równocześnie Pypeć.
- Ciasto... - powtórzyła Katastrofa rozmarzonym głosem. Z wrażenia zapomniała nawet nakrzyczeć na Pana Kuleczkę, że znowu wymyśla jakieś niestworzone rzeczy.
- Wiecie co? - powiedział Pan Kuleczka - Przecież możemy upiec ciasto!
- Placek! - zawołał Pypeć.
- Z jabłkami! - dodała nadzwyczaj zgodnie Katastrofa.
Po chwili już byli w kuchni. Mąka, jabłka, cukier i jajka zaczęły fruwać wokół jak zaczarowane. Pypeć odnalazł przepis w książce kucharskiej, Katastrofa przyturlała tortownicę, a Bzyk-Bzyk bardzo się starała, żeby nie przeszkadzać.
Prawie jej się udało. Właściwie tylko raz był kłopot, jak wpadła do mąki i wyglądała jak muszy duch. Nie można jej było umyć, bo Pan Kuleczka powiedział, że z wody i mąki zrobiłoby się ciasto, a nikt nie chciał Bzyk-Bzyk w cieście. Na szczęście Pypeć wpadł na pomysł, żeby ją delikatnie otrzepać pędzelkiem i rzeczywiście - Bzyk-Bzyk z białej zrobiła się normalnie czarna.
Ciasto wyszło świetnie. Jabłka były soczyste, a wierzch chrupki. Pod spodem trochę się przypaliło, ale nawet Katastrofa nie narzekała.
- Ale mieliśmy dobhe skohaszenie - powiedział trochę niewyraźnie Pypeć, połykając przedostatni kawałek. - Mniam, mniam.
- To się dopiero nazywa słodkie lenistwo! - dodał Pan Kuleczka.
- A ja myślę - powiedziała jeszcze Katastrofa - że to właśnie było wysokie mniamanie.