Sam nie wiem dlaczego. Może dlatego, że całą noc śniło mi się, że jem pierogi z jagodami i lody? A może dlatego, że kiedy rano otworzyłem oczy, to słońce świeciło wesoło i niebo było naprawdę niebieskie, a nie tak jak ostatnio szare?
- Mamo, mamo - zawołałem - kocham cię! I tatę też! I mojego żółwia przytulankę! I w ogóle!
Mama zawsze przychodzi do mnie szybko, ale dziś przybiegła chyba najszybciej, jak pamiętam. Wyglądała na trochę przestraszoną.
- Co się stało? - zapytała.
- Nic, nic, nic! - zawołałem. - Po prostu mam dobry humor!
Każde "nic" zaznaczałem podskakiwaniem i podrzucaniem mojego żółwia przytulanki.
- To świetnie - uśmiechnęła się mama - bo już myślałam, że coś się stało. A może. A może dasz mi trochę tego swojego dobrego humoru?
Przestałem skakać i przez chwilę zastanawiałem się, czy to w ogóle możliwe. Dobry humor był we mnie w środku, ale nie wiedziałem dokładnie gdzie. A nawet gdybym wiedział, to jak wyciągnąć taki humor ze środka? I jak się nim podzielić?
Zeskoczyłem z łóżka i wtedy właśnie coś przyszło mi do głowy.
- Wiesz co, mamo? Poskacz ze mną! Może wtedy trochę mojego dobrego humoru przeskoczy na ciebie!
Wziąłem mamę za ręce i zaczęliśmy skakać. Najpierw skakaliśmy po moim pokoju, a potem skoczyliśmy na śniadanie. A po śniadaniu poszliśmy na spacer i skakaliśmy sobie po parku, trzymając się za ręce. Aż jeden pan się za nami obejrzał i uśmiechnął. Tak jakby trochę dobrego humoru przeskoczyło też na niego.
Kiedy tata wrócił z pracy, już w przedpokoju przyjrzał nam się podejrzliwie i zapytał:
- Co wam się stało?
A wtedy wzięliśmy się z mamą za ręce i odpowiedzieliśmy chórem:
- Nic, nic, nic! Po prostu mamy dobry humor!
Dziś dowiedziałem się, że dobry humor przeskakuje na inne osoby przez podskakiwanie. Tylko ciągle jeszcze nie wiem, skąd się bierze u tej pierwszej osoby, która zaczyna podskakiwać.