Kredki

Dzień dobry, nazywam się Wesoły Ryjek. Dziś byłem smutny.

Niby nic wielkiego się nie wydarzyło, ale zebrało się trochę różnych niewielkich rzeczy, które jakoś się dodały do siebie i zrobił się z nich całkiem spory smutek. Najpierw złamała mi się szczoteczka do zębów i musiałem myć zęby kopytkiem, a to bardzo niewygodne. Potem na śniadanie chciałem zjeść mój ulubiony jogurt truskawkowy, ale się okazało, że tata mi go zjadł. Pomyślałem, że pójdziemy z mamą na spacer, a przy okazji na zakupy po nową porcję jogurtu, ale padał straszny deszcz i mama powiedziała, że lepiej nigdzie nie wychodzić.

Więc siedziałem i było mi ponuro. Poprosiłem mamę, żeby mi poczytała. Ale dziś chyba nic się nie mogło udać... Nigdzie nie mogliśmy znaleźć mojej ulubionej książki o Gęboludzie i mama mi zaczęła czytać jakąś inną. Pełno w niej było słów, których nie rozumiałem, a obrazki to już w ogóle szkoda gadać. Mój żółw przytulanka namalowałby ładniejsze. Powiedziałem to mamie, a mama tylko westchnęła i poszła do kuchni szykować obiad. A ja zacząłem szukać mojego żółwia przytulanki, żeby choć jemu się troszkę wyżalić. Nigdzie go nie było, a jak się w końcu znalazł pod łóżkiem, to się okazało, że go przygniotła łóżkowa noga, a jak go chciałem wyciągnąć, to noga odpadła. Nie od łóżka, tylko od żółwia, ale sam nie wiem, co gorsze. No, to już chyba wiadomo, że musiałem się rozpłakać Siedziałem i płakałem z nogą żółwia w jednej ręce, a resztą żółwia w drugiej, aż przyszła mama i wzięła i nogę, i żółwia, i powiedziała, że spróbuje to wszystko zszyć. I jeszcze mi poradziła, żebym może tymczasem narysował ten mój smutek.

I co? I oczywiście się okazało, że wszystkie smutne czarne, brązowe i granatowe kredki się gdzieś zgubiły. Musiałem użyć zielonej, czerwonej, żółtej, niebieskiej i pomarańczowej. I mój narysowany smutek wyszedł mi całkiem niesmutny. Już znowu chciałem zacząć płakać, że nic mi dzisiaj nie wychodzi, kiedy weszła mama i dała mi mojego kochanego żółwia przytulankę. Miał tyle nóg, ile dawniej, i wyglądał na zadowolonego.

- Jaki wesoły rysunek - powiedziała mama. - Chyba masz już trochę lepszy humor?

Chciałem powiedzieć, że nie, że wciąż jestem smutny, ale wtedy właśnie poczułem że to nieprawda. Zwłaszcza że mama dodała:

- Zapraszam na zupę grzybową.

A zupę grzybową uwielbiam nawet bardziej niż jogurt truskawkowy!

Dziś dowiedziałem się, że czasami zły humor gubi się trochę przez pomyłkę - tak jak te moje ponure kredki. No, ale trochę też przez zupę grzybową!

Więcej o:
Copyright © Agora SA