Tylko kilka procent Polek rodzi w znieczuleniu. Dopłaty nie pomogły, wciąż decydujące jest miejsce zamieszkania

Z informacji podawanych przez NFZ wynika, że mimo programu dopłat do procedury porodowej ze znieczuleniem, dostaje je zaledwie 7,1 proc. Polek. Powód? Brak uprawnionych do jego podawania specjalistów.

Od 2015 r. za znieczulenie podawane przy porodzie Narodowy Fundusz Zdrowia dopłaca szpitalom dodatkowe 416 zł. 

CZYTAJ WIĘCEJ >> Poród nie musi boleć. Od 1 lipca znieczulenia za darmo

Mimo to nadal mogą liczyć na nie nieliczne kobiety. W ubiegłym roku otrzymało je zaledwie 7,1 proc. Polek, głównie w dużych szpitalach w województwach mazowieckim, łódzkim i małopolskim.

Najmniej znieczuleń podaje się natomiast rodzącym w placówkach w województwie lubuskim - w tym roku odnotowano tam zaledwie 15 takich przypadków. 

Dyskryminacja ze względu na miejsce urodzenia

Kobiety z mniejszych miejscowości mają niewielkie szanse na rodzenie bez bólu, bo główną przyczyną niestosowania znieczuleń jest brak anestezjologów, którzy mogliby je podać.

To patowa sytuacja, bo utrzymanie takiego specjalisty na etacie jest kosztowne, a pieniądze z programu dopłat do znieczuleń nie wystarczają na wynagrodzenie dla niego i samą procedurę. W efekcie NFZ, zamiast prognozowanych 13 mln zł, przeznaczył na dopłaty zaledwie 1,1 mln.

Tymczasem prawo do porodu ze znieczuleniem ma - w teorii - każda kobieta w Polsce. NFZ podkreśla, że w przypadku problemów z uzyskaniem świadczenia gwarantowanego pacjent może zgłosić skargę do funduszu i każda z nich ma być rozpatrzona.

Zobacz też:

Joanna rodziła w tym szpitalu, bo jest jednym z najlepszych. "Rzeźnia" - ludzie wstrząśnięci jej relacją

Prawdopodobnie pierwszy taki poród w Polsce: po trzech cesarkach urodziła naturalnie syna

Najpopularniejsze przesądy ciążowe

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.