Szczęście, miłość, szok, wzruszenie, ulga i wreszcie w pełni uzasadnione zmęczenie - emocje na twarzy mamy trzymającej w ramionach swoje nowo narodzone dziecko są nie do podrobienia.
Nic więc dziwnego, że zdjęcie Natalie Bancroft tulącej Simona, którego urodziła chwilę wcześniej - własnymi siłami, bez znieczulenia i w domu, zyskało tyle pozytywnych komentarzy.
Pomiędzy zachwytami w stylu "Nie mogę się na nie napatrzeć. Jest najlepsze!", "Świetne" i "Zakochałam się w nim" jedna z użytkowniczek Facebooka, gdzie zostało opublikowane zdjęcie, napisała po prostu, że "jest warte więcej niż 1000 słów".
I faktycznie, to, co przeżyła Natalie, trudno wyrazić słowami. Ale historia stojąca za tym uwiecznionym przez fotografkę Laurę Fifield momentem jest warta rozwinięcia.
Szok malujący się na twarzy młodej mamy nie wynika bowiem tylko z samego porodu. Okazało się, że mały Simon wcale nie jest taki mały i jak na noworodka może się pochwalić "słuszną" wagą ponad 5 kg.
Nawet dla asystującej przy jego narodzinach położnej to było zaskoczenie. Fotografka zdobyła się tylko na krótkie i pełne zaskoczenia "O mój Boże!".
Mimo że Natalie rodziła w domu metodą naturalną, wszystko przebiegło bardzo sprawnie. Młoda mama, w towarzystwie partnera i dwójki starszych dzieci, wydała na świat całkowicie zdrowego chłopca.
Zgodnie z relacją Laury, którą zamieściła na swojej stronie razem z innymi zdjęciami z porodu, lekarz ani wizyta w szpitalu nie były potrzebne nawet przez moment, dzięki czemu cała rodzina mogła od razu przywitać jej nowego członka.
Zobacz też: