Lekarz do rodzącej: "Czemu się tak drzesz, to dopiero początek". Od stycznia obowiązują nowe standardy okołoporodowe. Będzie lepiej?

Standard Organizacyjny Opieki Okołoporodowej (rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia) wszedł w życie 1 stycznia 2019 roku. Autorzy dokumentu zapewniają, że przepisy uwzględniają głosy kobiet w kwestii ich potrzeb w trakcie porodu. Czy to oznacza, że od 2019 r. wszystkie rodzące będą traktowane z szacunkiem?
'Prawdziwą pomoc dostaję od męża i wujka Google' 'Prawdziwą pomoc dostaję od męża i wujka Google' shutterstock

"Mamy prawo wypowiadać się o sprawach, które najbardziej nas dotyczą"

Od kilku lat, głównie dzięki serwisom społecznościowym i oddolnym inicjatywom kobiet, sporo czytamy i słyszymy o tym, co dzieje się na porodówkach. Kobiety nie chcą już milczeć, opisują na swoich profilach, biorą udział w akcjach i mówią, co wydarzyło się podczas ich porodów. Nie zawsze są to miłe wspomnienia. Pamiętamy akcję "Lepszy Poród", która odbiła się głośnym echem w polskim internecie kilka lat temu. Była to forma protestu przeciwko nadużyciom wobec rodzących. Setki kobiet podzieliły się swoimi doświadczeniami z sali porodowych. W sieci publikowały kartki, na których pod hasłem #lepszyporód opisywały dobre, ale też traumatyczne wspomnienia.

"Podczas mojego porodu do sali weszli stażyści, bez mojej zgody".
"Obelgi położnej, 12 godzin leżenia plackiem, bo przecież przy chodzeniu czy innej pozycji położna musi być, a ona chciała kawkę wypić i telefonem się bawić. Efekt? 59 szwów".
"W czasie porodu głośno krzyczałam, przyszedł lekarz i powiedział kpiącym głosem: Co się tak drzesz, to dopiero początek".
"Lekarz na obchodzie mówił przy mnie: To ta, która nie chciała rodzić naturalnie, nie chciało się jej".

Według badań przeprowadzonych dwa lata temu w ramach akcji "Lepszy Poród" (ankietowano cztery tysiące kobiet) 32 procent matek przyznało, że podczas porodu któreś z ich praw zostało złamane bądź nadużyte. Działo się to w czasach, kiedy na polskich porodówkach obowiązywały Standardy Opieki Okołoporodowej przygotowane przez Stowarzyszenie Rodzić po Ludzku.

Większy nacisk na karmienie piersią, prawo rodzącej do jedzenia i picia

Rok 2019 ma przynieść rodzącym kilka zmian. Standard Organizacyjny Opieki Okołoporodowej (SOOO), który wszedł w życie 1 stycznia 2019 roku, zastąpił dotychczasowe standardy medyczne, które regulowały zagadnienia dotyczące organizacji opieki nad kobietą w ciąży, w czasie porodu i w połogu. Projekt dotyczący nowych standardów przygotował zespół powołany w Ministerstwie Zdrowia. W jego składzie znaleźli się lekarze, dyrektorzy podmiotów leczniczych oraz działaczki ze Stowarzyszenia Rodzić po Ludzku.

- Nowe organizacyjne standardy opieki okołoporodowej to kodeks praw pacjentki, tak, by kobieta wiedziała, co jej przysługuje, co ją czeka w trakcie porodu i później - mówił kilka miesięcy temu podczas konferencji prasowej na temat "Nowego projektu standardu opieki okołoporodowej" minister zdrowia Łukasz Szumowski.

Jakie zmiany zostały wprowadzone do tzw. nowych standardów opieki okołoporodowej? Poniżej wymieniamy kilka tych najbardziej istotnych:

- Likwidacja obowiązkowej hospitalizacji po 41. tygodniu ciąży - od teraz decyzja o jej wdrożeniu należy od lekarza.

- Doprecyzowanie przepisów, tak, aby pacjentka wybrała swoją położną jeszcze przed porodem. Nowe przepisy zakładają m.in. jednolitą edukację przedporodową oraz przewidują ocenę ryzyka nasilania się objawów depresji poporodowej.

- Większy nacisk na karmienie piersią oraz łatwiejszy dostęp do kobiecego mleka dla wcześniaków. Z pomocą wcześniakom mają przyjść banki mleka kobiecego.

- Dziecko po porodzie nie będzie karmione mlekami modyfikowanymi bez wiedzy matki. Ma być ono podawane noworodkowi tylko na zalecenie lekarza i jedynie w określonych sytuacjach.

- Prawo rodzącej do jedzenia i picia w czasie porodu za zgodą osoby sprawującej nad nią opiekę (WHO, czyli Światowa Organizacja Zdrowia, rekomenduje umożliwianie jedzenia w trakcie porodu).

- Zobowiązanie szpitali do monitorowania jakości opieki okołoporodowej (z uwzględnieniem oceny satysfakcji kobiet).

Niekorzystne zmiany? Szpitale nadal nie muszą respektować zzo

Wśród nowych standardów znalazły się również takie, które można uznać za niekorzystne i zabrakło zmian, które są pożądane:

- Brak zmian w kwestii dostępu rodzących do znieczulenia zewnątrzoponowego (zzo). Wciąż nie ma gwarancji jego otrzymania - o jego podaniu nadal decyduje lekarz (choć kompetencje w tym zakresie rozdzielono pomiędzy anestezjologa a pielęgniarkę anestezjologiczną). Szpital nadal nie musi respektować "znieczulenia na życzenie" - nie ma obowiązku podania zzo nawet przy braku przeciwwskazań medycznych.

- Zapis dotyczący matek, które doświadczają trudnych sytuacji przy porodzie (np. poronienie, urodzenie dziecka z wadą genetyczną, śmierć noworodka). Te, dla własnego komfortu, nie powinny przebywać razem z kobietami, które urodziły zdrowe dzieci. Tymczasem zgodnie z zasadami będzie to zależało od warunków organizacyjnych szpitala.

- Nie pojawiły się zapisy, które znajdowały się w projekcie rozporządzenia przedstawionym do konsultacji społecznych, zobowiązujące kierowników placówek do zapoznawania swoich pracowników z zapisami Standardu, do organizacji szkoleń i paneli edukacyjnych.

Co istotne Standard Organizacyjny Opieki Okołoporodowej dotyczy wyłącznie organizacji opieki okołoporodowej. Kwestie związane z postępowaniem medycznym pozostawiono do rozstrzygnięcia specjalistom.

"Mamy dobre prawo, tylko niewiele placówek realizuje jego zapisy"

Według prezeski zarządu Fundacji Rodzić po Ludzku Joanny Pietrusiewicz nie należy zapominać, że najpoważniejszym problemem związanym ze standardami opieki okołoporodowej było powszechne lekceważenie ich. Według ekspertki konieczne są kontrole w szpitalach. Bez tego powtórzy się sytuacja z poprzednich lat.

 - Mamy dobre prawo, tylko niewiele placówek realizuje jego zapisy - zauważa Pietrusiewicz.

Prezeskę Fundacji Rodzić po Ludzku w nowych standardach zaniepokoił  zapis, że "Kwestie medyczne rozstrzygną specjaliści, wybór metody postępowania pozostawiamy lekarzom".

 - Mamy prawo wypowiadać się o sprawach, które najbardziej nas dotyczą. Z jednej strony mówi się o tym, że odchodzimy od paternalistycznej opieki, a zaraz potem słyszymy, o tym, że standardy medyczne mają być tworzone tylko przez środowisko medyczne. A gdzie pacjenci? Standardy medyczne tworzone przez towarzystwa naukowe odbierają nam możliwość konsultacji społecznych, tracimy możliwość wnoszenia opinii - komentowała nowe standardy prezeska fundacji na łamach naszego serwisu w tekście "Przymusowe testy na depresję, wyłączne karmienie piersią - nowe standardy opieki okołoporodowej.

Opieka okołoporodowa w ciągu ostatnich 25 lat poprawiła się. Coraz powszechniejszy staje się poród aktywny, rodzenie w pojedynczej sali, z bliską osobą. Nie rozdziela się już matki z dzieckiem, a najbliżsi mogą odwiedzać kobietę po porodzie w szpitalu. Wiele z tych procedur jest standardem. A jednak dla wielu kobiet poród jest przeżyciem traumatycznym. Spora ich część nadal doświadcza złego traktowania, lekceważenia i obraźliwych zachowań ze strony personelu medycznego.

Kiedy na przełomie lat 2015-2016 Polki brały udział w internetowej akcji Lepszy Poród i dzieliły się swoimi przykrymi doświadczeniami z polskich porodówek, w szpitalach obowiązywały już standardy opieki okołoporodowej. Był to rzetelny dokument. Mimo to - jak czytamy w relacjach kobiet - standardy nie zawsze były respektowane i nie udało się wyeliminować przykrych sytuacji.

Już prawie co druga Polka rodzi przez cesarskie cięcie Już prawie co druga Polka rodzi przez cesarskie cięcie shutterstock

Rodzące potrzebują rewolucji obyczajowej na miarę akcji #MeToo

Według brytyjskiej dziennikarki Sally Gimson przemoc słowna ze strony personelu i niekiedy lekceważące podejście do rodzących to problem wszystkich kobiet na świecie.

Kilka dni temu brytyjski dziennik "The Guardian" opublikował tekst Gimson pt: "Mothers are being abused during childbirth. We need our own #MeToo" (pol. "Matki są poniżane w czasie porodu. Potrzebujemy własnego #MeToo"), w którym dziennikarka przekonuje, że kobietom, które mają za sobą złe doświadczenia z porodówek, potrzebna jest rewolucja obyczajowa na miarę akcji #MeToo.

Gimson rozpoczyna tekst od opisu własnego porodu. Jej pierwsze dziecko urodziło się w Berlinie przez cesarskie cięcie. Podczas operacji nie dostała wystarczającego znieczulenia, a ból rozcinanego brzucha był nie do zniesienia. Podczas gdy ona mdlała z bólu na sali operacyjnej, lekarze stojący nad nią ucinali sobie żarty.

"Moje doświadczenie nie było wyjątkowe. Kobiety na całym świecie podczas porodów słyszą, że mają być wdzięczna za to, że udało im się urodzić zdrowe dziecko, bez względu na ból i znęcanie się nad nimi na oddziale porodowym czy na sali operacyjnej. Wiele kobiet po traumatycznych porodach i po tym, jak zostały potraktowane, cierpi na depresje poporodowe i napady paniki. Ale o tym się nie mówi, to się zamiata pod dywan"

- czytamy w teście Gimson.

Rosyjskie doule mówią dość

Rosyjskie doule zapoczątkowały w Rosji akcję pod hasłem "Przemoc w położnictwie". (Doula to wykształcona i doświadczona w macierzyństwie kobieta, zapewniająca ciągłe niemedyczne, fizyczne, emocjonalne i informacyjne wsparcie dla matki i rodziny na czas ciąży, porodu i po porodzie - przyp.red.) 

Na popularnym w Rosji portalu społecznościowym VK (pol. Wkontakcie) doule rozpowszechniły hasztag #przemocwpołożnictwie. Przez pierwsze dwa miesiące pomysłodawczynie akcji publikowały codziennie około 70 historii kobiet, które w listach opowiadały o złym traktowaniu rodzących w rosyjskich szpitalach położniczych. Rosjanki opisywały m.in. sytuacje, w których odsyłano je z oddziałów, podczas gdy zwijały się z bólu, o przebijaniu pęcherza z wodami płodowymi bez zgody rodzącej, o sytuacjach, kiedy po porodzie nikt nie zadbał o to, aby podać im znieczulenie podczas zszywania krocza, o przepełnionych salach porodowych i poniżających odzywkach pielęgniarek.

Gimson, która opisała w swoim tekście inicjatywę Rosjanek, nie ma wątpliwości, że niemal każda kobieta, która urodziła więcej niż jedno dziecko w szpitalu, w dowolnym miejscu na świecie, ma za sobą doświadczenie, które mogło być nadużyciem. Autorka wymienia kilka takich nadużyć:

"To wkładanie palca do pochwy bez zgody kobiety po to, aby sprawdzić rozwarcie, pokrzykiwanie na rodzącą w trakcje porodu, aby się zamknęła i nie wrzeszczała. To też obwinianie matek za to, że ich dzieci płaczą w nocy albo, że po porodzie rozczulają się nad sobą i narzekają, że je coś boli".

Brytyjka w swojej publikacji zwraca też uwagę na trudną sytuację kobiet z mniejszości etnicznych i emigrantek, które rodzą w nie swoim państwie, nie znają dobrze języka. Według brytyjskich badań takie rodzące nie tylko nie dostają tłumacza podczas porodu, ale też otrzymują gorszą opiekę.

O tym, że kobiety z całego świata powinny zainicjować akcję i wydobyć z cienia swoje doświadczenia z sal porodowych przemawia  - według Gimson - wiele innym powodów, oprócz tych już wymienionych. Jednym z nich jest też sytuacja kobiet w Nigerii - państwie, w którym panuje przekonanie, że poród przez cesarskie cięcie to lenistwo i żadna rodząca nie powinna unikać parcia.

Nigeryjki namawiane - głównie przez rodzinę - do parcia, pomimo wskazań do cesarskiego cięcia, rodzą siłami natury i tracą życie czy możliwość rodzenia kolejnych dzieci. W literaturze fachowej opisano przypadek z jednego z nigeryjskich szpitali. Kobiecie odmówiono "leniwego porodu". Poród naturalny rozerwał jej pęcherz, dziecko umarło podczas porodu w łonie matki. Trauma Nigeryjki zakończyła się histerektomią, czyli usunięciem jajników i jajowodów.

Dziennikarka "The Guardian" nie ma wątpliwości, że już najwyższy czas, aby przemoc na porodówkach  - podobnie jak przemoc seksualna wobec kobiet - też dostała wreszcie swój symboliczny hasztag w internecie.

"Dzięki akcji #MeToo usłyszeliśmy o wykorzystywaniu seksualnym kobiet w miejscu pracy, na ulicy. Teraz przyszedł czas na to, aby posłuchać o tym, co dzieje się na porodówkach. Kobiety muszą się zjednoczyć i opowiedzieć o swoich trudnych porodach, tak jak zrobiły to w kwestii przemocy seksualnej. Skończmy z krzyczeniem na kobiety podczas porodów, z poddawaniem ich brutalnym intymnym badaniom, nie uciszajmy ich za zasłoną procedur medycznych, posłuchajmy ich. Kiedy kobiety z całego świata opowiedzą o tym, czego doświadczają podczas porodów, będziemy zaskoczeni - tak jak byliśmy zaskoczeni z #MeToo. Dlaczego mamy czekać?"

- pyta Brytyjka w tekście, który w Wielkiej Brytanii cieszy się sporym powodzeniem, o czym mogą świadczyć tysiące "polubień" w serwisach społecznościowych.

'Prawdziwą pomoc dostaję od męża i wujka Google' 'Prawdziwą pomoc dostaję od męża i wujka Google' shutterstock

Trzy porody, trzy historie. I każda ze skazą

Trzy kobiety zgodziły się opowiedzieć nam o swoich porodach. Ich historie publikujemy, na ich życzenie, anonimowo. Wszystkie porody, o których opowiadają matki - z wyjątkiem dwóch (jednego Joanny i jednego Zuzanny) - odbyły się w latach, kiedy w polskich szpitalach położniczych obowiązywały już Standardy Opieki Okołoporodowej, czyli Rozporządzenie Ministra Zdrowia z 2012 roku. Był to dokument, który podkreślał podmiotowość i decyzyjność kobiety podczas porodu, zakładał, że to rodząca ma być w centrum uwagi. Dokument miał gwarantować rodzącym poczucie godności i intymności. Jak było w praktyce?

Joanna, pierwszy poród w 2009, drugi w 2014

- Rodziłam dwa razy, w odstępie pięciu lat. Za pierwszym razem byłam całkowicie zindoktrynowana przez ideę naturalnego porodu, karmienia piersią, braku znieczulenia i nienacinania krocza. Skończyło się cesarskim cięciem, bo syn się zaplątał w pępowinę. Przez długi czas czułam się w związku z tym jak ostatni lamus. Byłam zresztą utwierdzana w takim myśleniu przez świat wokół. Bo "dzieci z cesarek nie przechodzą przez kanał rodny i nie dostają zbawiennych dla odporności bakterii", "dzieci z cesarek mają większe predyspozycje zostania dyslektykami", "poród przez cięcie to droga na skróty".

Każdemu życzę takiej drogi na skróty. Przecięcia wszystkich powłok brzusznych, bolącej blizny, bólu przy kichnięciu, kaszlnięciu, defekacji. Przez pięć lat na szczęście zdążyłam sobie wszystko przepracować. W tym czasie wokół mnie urodziło się kilkoro dzieci, które zmaltretowane porodami naturalnymi mają do dzisiaj problemy rozwojowe. Znajome kobiety przeszły takie porody, że w ogóle nie biorą pod uwagę kolejnej ciąży.

Z tą świadomością i doświadczeniami - tym razem ja, a nie okoliczności - wybrałam drugą cesarkę. Miałam w głowie tyle czarnych scenariuszy z córeczką w roli głównej, że dopiero, gdy zostałam zakwalifikowana do cięcia, odetchnęłam z ulgą.

W obu przypadkach nie mogę złego słowa powiedzieć ani o obsłudze, ani o szpitalach. No może lekarka, która mnie badała, gdy o trzeciej w nocy podjechaliśmy pod szpital, nie była ani miła, ani delikatna, ale wiadomo, jesteśmy tylko ludźmi, ja też nie jestem zawsze aniołem. W drugiej ciąży (z córką) miałam mały brzuch. Jak się stawiłam w szpitalu i powiedziałam, że mi wody odeszły, to lekarka poddała w wątpliwość, że jestem w dziewiątym miesiącu, sugerując, że to nie więcej niż piąty. Jak mnie przebadała, to wody płodowe zaczęły się ze mnie konkretnie lać. Nie miałam nic, żeby wsadzić sobie w majtki, bo podpaska nasiąkła jak gąbka. I to było słabe, trochę podkopujące moją godność, ale napchałam sobie ręczników papierowych i dałam radę - opowiada nam matka 10-latka i czterolatki.

Katarzyna, pierwszy poród w 2012, drugi w 2014

 - Mam za sobą dwa porody, pierwszy siłami natury w prywatnym szpitalu w Warszawie, drugi w państwowym przez cesarskie cięcie. Wbrew pozorom słono opłacony poród w luksusowym szpitalu do idealnych nie należał. Położna podczas końcowej fazy porodu zwróciła mi uwagę, że mam być cicho. - Proszę ciszej, niektórzy już śpią - usłyszałam. Jej słowa wydały mi się dość paradoksalne, bo w momencie, kiedy rodziło się dziecko, podczas porodu bez znieczulenia, położna, zamiast prosić mnie, abym skoncentrowała się na finale, przeniosła mój wysiłek na to, abym tłumiła w sobie krzyk. Ta jej uwaga zawstydziła mnie tak, że potem już myślałam tylko o tym, aby nie krzyczeć. Karygodna była opieka pielęgniarek po porodzie. Nakazały mi karmić dziecko co trzy godziny. Dopiero po dobie, kiedy dziecko było już nieźle przegłodzone i osłabione, dużo straciło na wadze, wpadła pediatra i zrobiła awanturę, że przecież noworodka karmi się na żądanie.

Podczas drugiego porodu w państwowym szpitalu było w prządku. Pamiętam tylko, jak pielęgniarka nakrzyczała na dziewczynę, która leżała obok mnie. Kiedy ta powiedziała, że nie ma pokarmu, pielęgniarka zasugerowała jej: "Bo za mało się starasz". I poszła sobie.

Sama bardzo przeżyłam, kiedy na salę poporodową, kilka godzin po moim porodzie, wszedł ksiądz - nikogo nie pytając o to, czy może wejść. Kobiety po porodach, ledwo żyją, zakrwawione prześcieradła na wierzchu, a ksiądz się kręci i wodą kropi. Dla mnie wtargnięcie księdza w tak intymny świat kobiet było sporym naruszeniem mojej prywatności i godności. Zamiast cieszyć się dzieckiem po porodzie, zastanawiałam się, jakby tu się ukryć, żeby mnie ksiądz nie oglądał w takim stanie. Tragedia to była - podsumowuje matka sześciolatki i czterolatki z Warszawy.

Zuzanna, pierwszy poród w 2011, drugi w 2014

- Miałam dwa zupełnie inne (pod każdym względem) porody, obydwa wspominam dobrze. Mówiono mi, co się dzieje, dlaczego pewne działania są podejmowane, co powinnam robić itp. Może nie byłam traktowana jak królowa angielska, ale nie czuję, żeby coś było nie tak. Gorsze wspomnienia mam jedynie z opieką poporodową, gdy zostałam mamą po raz pierwszy. Potrzebowałam wtedy więcej wskazówek, błądziłam we mgle, a byłam zostawiona sama sobie. Nie wiedziałam, że mleko nie będzie od razu płynąć strumieniami, nikt mi niczego nie wytłumaczył, tylko dostałam porcję mleka modyfikowanego - wspomina kobieta.

Wierzymy, że wraz z początkiem 2019 r. prawa rodzących będą w pełni respektowane. I każdy poród będzie odbywać się z poszanowaniem praw kobiet. Czekamy na wasze listy, w których podzielicie się z nami swoimi doświadczeniami z porodówek z 2019 r. Piszcie na adres: edziecko@agora.pl Najciekawszy wypowiedzi nagrodzimy książką.

Rodziłaś w polskim szpitalu na przestrzeni ostatnich dwóch lat? Chcesz anonimowo opisać doświadczenia ze swojego porodu? Wypełnij ankietę fundacji Rodzić po Ludzku "Głos matek ma moc zmiany" i zmieniaj polskie porodówki! Ankietę można wypełnić na stronie fundacji Rodzić po Ludzku.

Więcej o akcji "Głos matek ma moc zmiany" czytaj w tekście: Twoje doświadczenia z porodu pomogą innym mamom w wyborze porodówki. Wypełnij ankietę

Więcej na temat nowych standardów opieki okołoporodowej, które obowiązują od początku stycznia tego roku, znajdziesz w naszym tekście "Standard Organizacyjny Opieki Okołoporodowej 2019 - jakie wprowadza zmiany?"

Powinno cię również zainteresować:

Szczery zapis pierwszych wrażeń po porodzie. 'Prawdziwą pomoc dostaję nie od położonych, a od męża i wujka Google'

Opisała swój długi i bardzo trudny poród. "Nikt nie jest w stanie przygotować się na taki ból"

Jak mieć DOBRY PORÓD? Ginekolog: Nie słuchaj opowieści mam i babć o strasznych porodach

Copyright © Agora SA