Depresja poporodowa - cała prawda

Nie każda łza młodej matki, psychiczny dołek czy niepokój to objaw depresji poporodowej. Jeśli jednak kobieta faktycznie cierpi z jej powodu, konieczna jest pomoc specjalisty.

Wiele kobiet po narodzinach dziecka boi się, że sobie nie poradzi, ma zły nastrój. Po czym mają poznać, że ich smutek jest objawem choroby?

Każda kobieta wie, w jaki sposób zazwyczaj reaguje na zmiany i stres. Jeśli po porodzie jej "nieradzenie sobie" wykracza poza to, co zna z doświadczenia, na pewno powinna poszukać pomocy, ale to nie oznacza jeszcze, że ma depresję poporodową. Na to zaburzenie składa się bowiem wiele objawów utrudniających normalne funkcjonowanie. Charakterystyczne są m.in. zaburzenia snu i łaknienia, poczucie niekompetencji i brak odczuwania radości w kontaktach z dzieckiem.

Niemal każda młoda matka bywa przemęczona, niewyspana i zatroskana. Ale czerpie siłę z tego, że dziecko na nią patrzy, że się uśmiecha, wyciąga do niej rączki. Matka w depresji poporodowej pozbawiona jest tego pozytywnego wzmocnienia - jej kontakt z dzieckiem nie cieszy. Czasami nawet robi przy nim wszystko, co trzeba, ale robi to w sposób mechaniczny.

Wiele kobiet zastanawia się czy czują wystarczającą więź z dzieckiem.

To akurat wcale nie musi być związane z depresją , tylko raczej z wcześniejszymi, nierealistycznymi wyobrażeniami na temat macierzyństwa. Kobieta spodziewała się, że dziecko będzie ja wprawiać w nieustanną euforię i po porodzie jest zaniepokojona, że odczuwa głównie zmęczenie. A trzeba dać sobie prawo do tego, by nie zawsze cieszyć się z posiadania dziecka, by mieć go czasem dość. Nie ma nic złego w wyrażeniu swej złości w rozmowie z koleżanką czy partnerem: "Jestem taka wściekła na tego bachora! Bez przerwy się drze!". Jeśli matka ma z tym problem, cały czas osądza swoje uczucia, uważa, ze nie jest tak szczęśliwa, jak powinna, to znak, że z czymś sobie nie radzi. Jednak niekoniecznie chodzi tu o problemy z nawiązaniem kontaktu z dzieckiem.

Z depresją bywa też mylony baby blues. Jak je rozróżnić?

Baby blues zdarza się o wiele częściej. Dotyczy on od 50 do 80 proc. młodych mam, podczas gdy depresja poporodowa - od 10 do 20 proc. Ma też znacznie łagodniejszy przebieg -sprowadza się głównie do niepokoju o dziecko i niepewności, czy sprosta się nowej roli. Mamy są wprawdzie płaczliwe, smutne i zestresowane, ale nie towarzyszy temu bezsenność ani inne objawy fizjologiczne, nie mają myśli samobójczych. Nie tracą też kontaktu z dzieckiem. Baby blues występuje dosyć szybko po porodzie, zwykle w okresie nawału mlecznego i przeważnie kończy się wraz z połogiem. Może przejść w depresję poporodową, ale nie zdarza się to często. Typowa depresja pojawia się zwykle dwa miesiące po narodzinach dziecka. Jeśli jednak nastrojom depresyjno-lękowym towarzyszy silny przymus odtwarzania w myślach porodu, sny o nim, problemy z oglądaniem zabiegów medycznych w filmach czy silny opór przed przejściem obok szpitala, to mamy raczej do czynienia z PDST (z ang. posttraumatic stress disorder ), czyli z szokiem pourazowym, wywołanym porodem. Podobnym do tego, jaki może być konsekwencją np. wypadku samochodowego. PTSD dotyka od 1,5 do 3 proc. młodych matek.

Czy przyczyną PTSD jest dramatyczny przebieg porodu?

Najczęściej, ale niekoniecznie. Dla niektórych matek nawet prawidłowy poród okazuje się traumą, o której nie sposób przestać myśleć. Dotyczy to zwykle kobiet bardzo wrażliwych na ból, o osobowości lękowej, niewielkich umiejętnościach radzenia sobie ze stresem i nowymi sytuacjami. Często są to np. perfekcjonistki, które nie lubią niespodzianek i starają się swoje życie dokładnie planować. Trudno im zaakceptować sytuację, w której dzieje się coś, nad czym nie mają pełnej kontroli.

Czy baby blues, PTSD i depresję poporodową trzeba leczyć czy można je po prostu przeczekać?

W przypadku baby blues wizyta u psychoterapeuty czy psychiatry rzadko jest konieczna, ale warto poszukać pomocy u najbliższych. Chodzi nie tylko o odciążenie przemęczonej kobiety, ale też o stworzenie jej okazji do zwierzeń. Nieocenione są wszelkie grupy wsparcia dla młodych matek, a także fora internetowe. Przy PTSD pomoc profesjonalisty jest wskazana, a przy depresji poporodowej wręcz konieczna. Z mojego doświadczenia wynika, że w tym ostatnim przypadku nieodzowne jest leczenie farmakologiczne. Najlepiej w połączeniu z psychoterapią. Leki wprawdzie pomogą uporać się z depresją, ale nie rozwiążą wielu problemów z nią związanych. Kobieta, która wyszła z depresji poporodowej, zwykle musi jeszcze stawić czoła np. swojemu poczuciem winy wobec dziecka oraz ingerencji bliskich w jej życie. Pytanie "Czy na pewno dasz sobie radę?", albo wypominanie swojego poświęcenia przez partnera czy babcie, mogą być dla niej źródłem poważnego stresu. To prawda, że u niektórych kobiet depresja poporodowa mija sama. Ja jednak uważam, że przeczekiwanie tej choroby wiąże się ze zbyt dużym ryzykiem. Nie zapominajmy, że może ona prowadzić do samobójstwa. Poza tym zaburzenie relacji między matką a dzieckiem, do jakiego wtedy dochodzi, może niekorzystnie wpłynąć na jego rozwój emocjonalny, a potem także społeczny.

Kobiety karmiące piersią boją się jednak brać leki psychotropowe...

Matka, która przechodzi depresję poporodową ma trzy wyjścia. Brać leki i karmić piersią. Brać leki i zrezygnować z karmienia. Odczekać z przyjmowaniem leków do zakończenia karmienia. Ostateczna decyzja należy do matki. Moim zdaniem najważniejsze jest, by nie rezygnować z leków. Dla dziecka jest o wiele lepiej, kiedy jego zdrowa mama, która potrafi nawiązać z nim kontakt emocjonalny, podaje mu sztuczne mleko, niż gdy nieobecna, pogrążona w depresji matka karmi je piersią.

Mam też dobrą wiadomość. Jak wynika z opracowania Instytutu Matki i Dziecka, leki najnowszej generacji odnajduje się w mleku matki w ilościach śladowych, a w krwi dziecka w ogóle się ich nie wykrywa. Trzeba jednak zaznaczyć, że na razie brak badań na szerszą skalę. Podawanie środków psychotropowych kobiecie karmiącej wymaga też bardzo precyzyjnego ustalania dawek i pór przyjmowania leku (uzależnionych m.in. od harmonogramu karmienia), a potem częstszych wizyt kontrolnych.

Czy depresji poporodowej można jakoś zapobiec?

Raczej - zmniejszyć ryzyko jej wystąpienia. Przyczyn depresji poporodowej jest bowiem wiele. Przede wszystkim zmiany hormonalne w czasie ciąży, porodu i połogu oraz stres związany z nową sytuacją i fizyczne wyczerpanie. Zwiększone ryzyko występuje u kobiet, które kiedyś przechodziły depresję albo pochodzą z rodziny "obciążonej", a także u tych które nie radzą sobie ze stresem i nowymi sytuacjami albo są w konflikcie z partnerem lub w trudnej relacji z matką. Kolejnym czynnikiem mogą być kłopoty finansowe, brak oparcia w najbliższych i poczucie wyobcowania, zwłaszcza u kobiet, które niedawno przeprowadziły się do innego miasta. Nie bez znaczenia jest też przebieg ciąży - to czy była ona zagrożona, czy matce towarzyszył lęk o zdrowie dziecka i wreszcie - czy było ono planowane i oczekiwane. Jeśli ciężarna kobieta dojdzie do wniosku, że znajduje się w grupie ryzyka, powinna zawczasu zatroszczyć się o siebie - może nawet nawiązać kontakt z psychoterapeutą. Nie daje to wprawdzie gwarancji, że uchroni ja to przed depresją, ale jeśli nawet nie, to będąc już w trakcie terapii, szybciej powróci do zdrowia.

* Dr Joanna Krzyżanowska od lat pomaga kobietom z zaburzeniami okołoporodowymi. Pracuje w Ośrodku Zdrowia Psychicznego i Problemów Rodzinnych Synapsis oraz w Instytucie Psychiatrii i Neurologii. Współpracowała także z Fundacją Rodzić po Ludzku.

Więcej o:
Copyright © Agora SA