Poród nas wyzwala

Przyjęła na świat pięć tysięcy noworodków. Zdarzyło się jej pracować z zawiązanymi oczami. Najsłynniejsza holenderska położna przekonuje, że poród może być najwspanialszym doświadczeniem w życiu kobiety.

Beatrijs, jak długo pracujesz w tym zawodzie?

Już ponad trzydzieści lat.

Ilu dzieciom pomogłaś przyjść na świat?

Mniej więcej pięciu tysiącom. Bywało, że w ciągu tygodnia przyjmowałam na świat siedmioro dzieci. W dzień spałam, a w nocy szłam do porodu.

Czy wszystkie te dzieci urodziły się w domu?

Zdecydowana większość tak. To naturalne u nas w Holandii, że dzieci rodzą się w domu. Zawsze tak było i na szczęście nadal tak jest. Bywa oczywiście, że dzieje się coś niepokojącego, np. kobiecie skacze ciśnienie, zaczyna się odklejać łożysko albo dziecko jest niedobrze ułożone i nie można go obrócić. Wtedy jedziemy do szpitala

Na czym polega twoja praca, w czym tak naprawdę tkwi jej istota?

Ja pomagam się kobiecie otworzyć. I mam tu na myśli nie tylko jej macicę. Pomagam jej całej otworzyć się na to przeżycie, na to doświadczenie. "Otworzyć się" - to jest słowo klucz, kiedy mówimy o porodzie. Tak naprawdę to kobieta ma w czasie porodu do zrobienia dwie rzeczy - otworzyć się, dosłownie i w przenośni, oraz przesunąć, że tak powiem, świadomość w dół swojego ciała. Skupić się na nim. I nie myśleć, nie kombinować. Dlatego właśnie zdecydowana większość dzieci rodzi się w nocy. Bo w nocy łatwiej się otworzyć. W dzień jesteśmy aktywne. Od samego rana mamy we krwi dużo adrenaliny, która nas nakręca do działania. Adrenalina zaś przeszkadza w wydzielaniu się oksytocyny, która jest niezbędna, by poród się rozpoczął i postępował. Oksytocyna to także hormon miłości, seksualności, więzi. I on się wyzwala w nocy.

Czyli pracujesz głównie nocą? Jak czarownica?

Tak, nawet jeśli kobieta wzywa mnie w dzień, bo już rodzi, to zazwyczaj okazuje się, że to dopiero sam początek. Sprawdzam tylko, co się dzieje i jadę do innej. A na dobre zaczyna się w nocy. Wtedy wydziela się oksytocyna, endorfiny, prolaktyna, czyli te hormony, które pozwalają kobiecie wydać dziecko na świat.

Co jest potrzebne do tego, by poród mógł przebiegać harmonijnie?

Przede wszystkim kobiecie potrzebne jest poczucie bezpieczeństwa. Tak samo jak w miłości. Żeby móc się otworzyć, kobieta musi mieć zapewnione poczucie intymności, prywatności i szacunku. To wszystko razem składa się na poczucie bezpieczeństwa, które jest nieodzowne, jeśli poród ma przebiegać bez zakłóceń. Dlatego my, w Holandii, uważamy, że każdy poród powinien się zacząć w domu. Bo w domu kobieta jest u siebie, czuje się bezpiecznie. Potem dopiero, kiedy jest już całkowicie zatopiona w tym procesie, gdy jest już na innej planecie, może - jeśli chce - przenieść się do szpitala i wtedy te przenosiny zazwyczaj nie hamują akcji porodowej.

Jaki procent dzieci w Holandii rodzi się w domu?

35 procent. Ale trzeba pamiętać, że my mamy wiele milionów emigrantów. A np. kobiety z Turcji czy Europy Środkowej nie chcą rodzić w domu, bo u nich nie ma takiej tradycji. Jeśli spojrzymy na statystyki samych Holenderek, to w domu rodzi 75 procent. Szczycę się tym, zważywszy że mamy najniższą umieralność okołoporodową na świecie!

Czy macie zwyczaj doradzania kobietom, by zaplanowały swój poród, będąc jeszcze w ciąży?

Nie! Wręcz przeciwnie. Odradzamy to. Planowanie to zadanie dla kory mózgowej. A kora mózgowa i myślenie to ostatnia rzecz, jakiej potrzebuje rodząca. Chodzi właśnie o to, by przestać myśleć, planować, kombinować. Chodzi o to, by poczuć siłę, jaka tkwi w naszym ciele, w naszej miednicy, macicy, i podążać za tym, co nam ciało dyktuje.

Czy to prawda, że potrafisz określić, na jakim etapie porodu jest kobieta, tylko na podstawie tego, jak wzdycha, sapie, krzyczy?

Oczywiście, że tak. Podobnie zresztą jest z miłością fizyczną - słysząc westchnienia, jęki i krzyki kobiety, można poznać, kiedy zbliża się do orgazmu. Z porodem jest tak samo. Po tylu latach doświadczenia z odgłosów, jakie kobieta wydaje, domyślam się, jak duże jest rozwarcie szyjki jej macicy. Wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie, ale tak jest.

Mówisz często, że w kobietach tkwi ogromna siła, z której rzadko korzystają. Co to za siła?

Tak, ta siła jest rzeczywiście ogromna. My się potrafimy otwierać zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie w bardzo trudnych sytuacjach. Sytuacjach granicznych. Bo co się dzieje w czasie porodu? Dziecko atakuje główką naszą miednicę, wciska się w kanał rodny z ogromną siłą. Szyjka się rozwiera, a to bardzo boli. Wydawałoby się, że reakcją na to powinna być chęć ucieczki, schronienia się, zwinięcia w kłębek. A kobieta się w tej sytuacji otwiera - mimo że czuje ból, pozwala dziecku wydostać się na świat. Do tego trzeba niebywałej siły!

Mówimy dużo o bólu, a przecież do porodu można się znieczulić. W dzisiejszych czasach kobiety coraz częściej proszą o to. Nie chcą cierpieć - to chyba naturalne?

Tak, to naturalne, ale ja nie myślę, że przy porodzie trzeba cierpieć. Cierpimy wtedy, kiedy postrzegamy siebie jako ofiary, jako bezwolny przedmiot cudzych poczynań. Wtedy rzeczywiście ktoś nas może zranić. Ale jeśli czujemy się autorkami swojego porodu, to traktujemy ból jak coś, przez co trzeba po prostu przejść. To jest trochę jak wspinanie się na stromą górę - mamy zadyszkę, czujemy ból mięśni, czasem brakuje tchu, czasem wydaje się nam, że zaraz spadniemy w przepaść. Ale przed nami jest nagroda. Zdobywamy szczyt i oglądamy cud natury. To wspaniała nagroda. Nikt się przecież nie znieczula przed wyprawą w góry.

Ale znieczulenie osłabia lęk...

Ja uważam, że lęk pojawia się wtedy, kiedy za dużo kombinujemy. Dlatego staram się zrobić wszystko, żeby ułatwić rodzącej koncentrację na własnym ciele. Dotykam jej rąk i nóg, masuję ją, by jak najpełniej czuła swoje ciało i to, co się z nim dzieje, by jej świadomość "zeszła w dół". Bo kiedy kobieta zaczyna zbyt dużo myśleć, wtedy pojawia się lęk, a wraz z nim adrenalina.. W całej mojej karierze tylko siedem razy musiałam odwieźć rodzącą kobietę do szpitala z powodów, nazwijmy je, psychologicznych. Tylko siedem razy nie poradziłyśmy sobie z bólem i lękiem.

Czy żeby być położną, trzeba mieć jakieś szczególne predyspozycje?

Całe nasze zadanie polega na tym, by pomóc kobiecie otworzyć się. Ale sama położna też musi to umieć. Musi być otwarta na to, co się dzieje.

Nie może się nigdy złościć. Musi być miękka. Przecież nam chodzi o to, by szyjka macicy stała się jak najmiększa, więc my też nie możemy być twarde, prawda? Położna musi być jednocześnie mocna i wrażliwa. Jeśli jesteś silna, ale brak ci miękkości, wrażliwości, to jesteś... mężczyzną!

Czy potrafisz przewidzieć, że jedna kobieta będzie miała łatwy poród, a inna trudny?

Nie, to - niestety - nie jest tak łatwo przewidzieć. Ale widzę bardzo wyraźny związek między tym, jakie kobieta ma doświadczenia ze swoją seksualnością, a tym, jak przebiega jej poród. Kobiety, które mają dobre doświadczenia (a przyznam się, że zawsze o to pytam w czasie pierwszej rozmowy), których mężczyźni umieją się z nimi dobrze kochać (a, niestety, niewielu to potrafi), zazwyczaj lepiej przechodzą przez poród. Zupełnie jakby przećwiczyły "otwieranie się" w miłości z mężczyzną. Bardzo ważne są też, moim zdaniem, pierwsze doświadczenia seksualne. Ten słynny pierwszy raz. Według mnie niezwykle istotne jest, by to nie było przypadkowe doświadczenie, z byle kim i byle gdzie. Nie kieruję się tu przekonaniami religijnymi (bo nie jestem religijna), tylko głębokim przeświadczeniem, że kochając się z mężczyzną, kobieta ofiarowuje mu coś bardzo cennego, co łatwo uszkodzić. Każda z nas ma w swoim posiadaniu pudełko ze skarbami. I nie warto go powierzać byle komu.

Czy dobry poród zawsze nas rozwija?

Poród jest zawsze, według mnie, doświadczeniem, które nas wzmacnia. Ale niektóre kobiety zaznały w życiu tyle cierpienia, że nawet najlepszy poród ich nie uleczy. Trudno mi to inaczej wyrazić: poród to jest coś, co może nam dać siłę do miłości. Być matką to jest ogromne wyzwanie. Wcale nie jest tak łatwo kochać swoje dzieci! A przejście przez poród uwalnia nasze poczucie mocy i sprawstwa. Jeśli oczywiście odbywa się w atmosferze intymności i szacunku dla kobiety.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Beatrijs Smulders położna od 30 lat, współzałożycielka Domu Narodzin w Amsterdamie, autorka wielu książek, wykładowczyni na licznych międzynarodowych konferencjach.

Aktywistka działająca na rzecz rozwoju opieki okołoporodowej w Holandii, walcząca o zachowanie unikatowego na skalę światową holenderskiego modelu opieki.

Matka dwóch synów - 11 i 14 lat.

Więcej o:
Copyright © Agora SA