Ciało wie, jak rodzić

O zaletach porodu w kucki, naturalnych sposobach łagodzenia bólu i o tym, jak powitać dziecko na tym świecie - opowiada znana polska położna. Z Ireną Chołuj* rozmawia Magda Rodak.

Co to właściwie jest poród naturalny?

To poród, który przebiega siłami i drogami natury, w pozycji, jaką wybiera kobieta. To poród, w który medycyna nie ingeruje. Przez ingerencję rozumiem nie tylko cesarskie cięcie, ale także podanie oksytocyny, przebicie pęcherza płodowego, masaż szyjki macicy, a przede wszystkim układanie rodzącej na wznak w decydującym momencie wydawania dziecka na świat. Kiedyś już w izbie przyjęć kładziono ją na wózku! Dziś w pierwszym okresie porodu pozwala się jej chodzić, ale to nie wystarczy. Trzeba umożliwić kobiecie przyjmowanie dowolnej pozycji przez cały czas trwania porodu. Okaże się, że większość kobiet woli kucać, siedzieć albo klęczeć.

Jak to wytłumaczyć?

Tak po prostu łatwiej jest urodzić. Gdy dziecko toruje sobie drogę na świat, kanał rodny poszerza się dzięki odgięciu kości ogonowej ku tyłowi. Kiedy kobieta klęczy albo kuca, ta kość może się odgiąć znacznie bardziej niż wtedy, gdy leży. Co gorsza, gdy leży, macica uciska tętnicę brzuszną, która zaopatruje dziecko w tlen, i żyłę główną dolną, która odprowadza krew z dwutlenkiem węgla. Niestety, dziś większość zdrowych kobiet rodzi w tej najgorszej z możliwych pozycji. I nikt nie uczy położników, jak przyjmować poród od kobiety w pozycji wertykalnej...

Czy są w Polsce szpitale, które pozwalają na to, by kobieta rodziła w takiej pozycji?

Znam ich niewiele: w Pucku, Sulechowie, Sokółce. Jest również kilka położnych, np. w Warszawie, które przyjmują w szpitalach porody w pozycjach spionizowanych. A przecież takie szpitale mogłyby być wszędzie. To nie wymaga żadnych rewolucyjnych zmian. Wystarczy zaakceptować fizjologię, nauczyć się przyglądać rodzącej, śledzić przebieg porodu i ingerować tylko wtedy, kiedy to jest naprawdę niezbędne.

Dużo się mówi o korzyściach płynących ze znieczulenia, mniej natomiast o możliwych powikłaniach. A przecież przy znieczuleniu zewnątrzoponowym kobieta często nie odczuwa parcia w drugim etapie porodu, nie może więc współdziałać z własnym ciałem. Niekiedy trzeba zastosować kleszcze albo wymuszać parcie, czyli spychać dziecko w dół przez naciskanie macicy od góry.

A jak w naturalny sposób łagodzić ból porodowy?

Bardzo pomaga swoboda w poruszaniu się, częsta zmiana pozycji. Dobrze jest siąść okrakiem na piłce i balansować biodrami. To ułatwia dziecku zsuwanie się w dół i osłabia ból w okolicy kręgosłupa. Ulgę przynosi też ciepły prysznic (a jeszcze lepiej - kąpiel w wannie) i masaż. Bardzo pomaga obecność męża albo innej bliskiej osoby. No i uśmiech - kobieta ma się uśmiechać i inni do niej też! Seksuolodzy twierdzą, że rozluźnienie mięśni twarzy sprawia, że rozluźniają się także mięśnie dna miednicy. Ważne jest także, by kobieta czuła się swobodnie. Najlepiej, żeby do pokoju, w którym rodzi, wchodzili tylko położna lub wybrany przez kobietę lekarz.

Czy w czasie takiego porodu można nie nacinać krocza?

Według Światowej Organizacji Zdrowia nie ma usprawiedliwienia dla rutynowego nacinania krocza. Powinno się je robić wówczas, gdy trzeba natychmiast zakończyć poród ze względu na zagrożenie życia dziecka i przy porodach zabiegowych. Szczególnie po skośnym nacięciu, które robi się u nas u kobiet rodzących na wznak, kobieta długo czuje ból, ma trudności w siadaniu i chodzeniu, a czasem także trudno jej przeżywać radość w życiu seksualnym.

W swojej książce podkreśla Pani, jak ważne jest spokojne urodzenie łożyska.

Kiedy kobieta wyda już dziecko na świat, często dostaje zastrzyk z oksytocyny, który ma przyspieszyć urodzenie łożyska. Uważa się, że takie postępowanie zmniejsza ryzyko krwotoku. Jednak moje wieloletnie doświadczenie w przyjmowaniu porodów naturalnych zupełnie tego nie potwierdza. Jeśli tuż po narodzinach położy się dziecko na brzuchu mamy, po jakimś czasie odnajduje ono pierś i zaczyna ssać. Wówczas organizm kobiety sam uwalnia do krwi oksytocynę, która umożliwia wypływanie pokarmu z piersi i działa obkurczająco na macicę.

Lepiej spokojnie poczekać, aż łożysko odklei się samo. Jeżeli próbuje się ten proces niepotrzebnie przyspieszyć, to ryzykuje się to, że fragmenty łożyska pozostaną w macicy, co może nasilić krwawienie i spowodować konieczność łyżeczkowania . To kolejny przykład na to, że jedna interwencja pociąga za sobą następną.

A jak powinno być traktowane dziecko w pierwszych minutach po urodzeniu?

Kiedy człowiek przychodzi na świat, najlepiej, żeby dotykali go tylko rodzice, bo ten pierwszy kontakt jest najważniejszy. Nie tylko ze względu na tworzenie się więzi z rodzicami i pobudzenie laktacji. Kontakt z bakteriami matki zapewnia dziecku ochronę immunologiczną.

W wielu szpitalach wszystkie dzieci są odśluzowywane, a tymczasem zabieg ten jest konieczny tylko wtedy, gdy noworodek ma trudności z oddychaniem. Ważenie, mierzenie i badanie dziecka w większości przypadków może się odbyć dopiero po pierwszym ssaniu. I nie trzeba malucha wcale ponaglać - sam odnajdzie pierś, kiedy po trudach narodzin odpocznie chwilę w atmosferze ciepła, spokoju, miłości.

Czy do porodu naturalnego można się przygotować?

Warto sięgnąć po książki chociażby takich autorów jak Janet Balaskas i Sheila Kitzinger. Co do szkoły rodzenia, sprawa nie jest taka prosta. Szkołom przyszpitalnym często zależy, by kobiety podporządkowały się zasadom obowiązującym w danym szpitalu, ale i one dają podstawową wiedzę. Dobrze, jeśli pary uczestniczą w zajęciach razem. Najlepsze są te szkoły, gdzie zajęcia nie są prowadzone metodą suchego wykładu, gdzie można zadawać pytania.

Ale... Tak naprawdę ciało kobiety wie, jak rodzić. Często mówię kobietom, że do rodzenia niepotrzebna jest głowa, tylko macica. "Nie kombinuj, poczuj siebie, rób to, co ci dyktuje ciało". Jeżeli kobieta będzie się swobodnie i bezpiecznie czuła, to będzie się zachowywała naturalnie. O taką swobodę łatwiej, jeśli wcześniej nawiąże się kontakt z położną z wybranego szpitala.

A jaka jest rola lekarza w porodzie naturalnym?

Lekarz jest niezbędny, kiedy poród przebiega nie tak, jak powinien, albo gdy kobieta nie jest w pełni zdrowa (np. ma wadę serca). Specjalistkami od porodu naturalnego są natomiast położne. Gdyby przywrócić położnym ich fundamentalną rolę, byłoby znacznie mniej niepotrzebnych interwencji medycznych. Już samo to, że kobieta widzi wokół siebie całą tę aparaturę, jest dla niej sygnałem, że poród to sprawa nie natury, lecz medycyny. I automatycznie oczekuje tego rodzaju pomocy - farmakologicznego złagodzenia bólu, przyspieszenia akcji.

Także wielu położników uważa, że dobry poród to szybki poród. Jestem przeciwna podłączaniu kroplówki z oksytocyną tylko po to, by wszystko odbyło się szybciej. Podanie oksytocyny wywołuje nienaturalnie silne skurcze, które są tak bolesne, że ko-biecie trudno je znieść. Są oczywiście sytuacje, w których podanie oksytocyny jest niezbędne, np. przy przedłużającym się porodzie.

Co Pani sądzi o tzw. cesarce na życzenie?

Cesarskie cięcie powinno się robić tylko wtedy, gdy to jest naprawdę niezbędne. Kobiety chcą w ten sposób uniknąć trudów związanych z rodzeniem, bo nie zdają sobie sprawy z konsekwencji takiej operacji. Przecięta macica, znieczulenie, poprzecinane mięśnie... To wszystko nie jest obojętne dla organizmu. W dodatku jeżeli pierwszy poród odbył się przez cesarskie cięcie, to niestety całkiem prawdopodobne, że przy kolejnym już się bez niego nie obejdzie.

Pani książkę kończą postulaty dotyczące zmian w położnictwie. Jakie są Pani postulaty na dziś?

Od tamtej pory wiele zmieniło się na lepsze. Ale marzy mi się, żeby każda kobieta mogła od początku do końca rodzić w najbardziej naturalnej pozycji. Żeby to położna jako specjalistka od porodu fizjologicznego opiekowała się rodzącą i mogła jej spokojnie i troskliwie towarzyszyć ze świadomością, że ta kobieta nie jest przedmiotem rozmaitych zabiegów, lecz podmiotem może najważniejszego aktu w jej życiu. Żeby nie było rutynowych, nieprzemyślanych ingerencji w naturalny przebieg porodu. No i najważniejsze: żeby kobiety uwierzyły, że ich ciało wie, jak rodzić, by zaufały naturze.

Pracuje Pani nad kolejną książką opartą na relacjach par, którym towarzyszyła Pani przy porodzie. Co mówią ci, którzy mieli doświadczenie porodu szpitalnego?

W szpitalu doskwierał im brak intymności i swobody, jaką mieli w domu, gdzie czuli się gospodarzami, a nie gośćmi czy nawet intruzami. Kobiety skarżą się też, że są strofowane. Słyszą na przykład: "Nie, kochana, źle, rób tak a tak...". Ja raczej coś podsuwam, sugeruję. Kiedy widzę, że oddech wymaga uspokojenia i pogłębienia, to siadam przy rodzącej i oddychamy razem we właściwym rytmie. Kiedy czuję, że zachowanie męża przeszkadza kobiecie, to kładę palec na ustach, uśmiecham się, podpowiadam coś gestem, mimiką.

Który poród pamięta Pani najlepiej?

Ciągle wspominam ten pierwszy, który przyjęłam w domu i którego najbardziej się bałam. Pamiętam, jak po raz pierwszy towarzyszyłam kobiecie rodzącej na stojąco. Pamiętam poród u ludzi, którzy mieszkali w kawalerce z czwórką dzieci i właśnie przyjmowałam piąte... Innym razem kobietę, u której zaczęły się skurcze, wysłałam z mężem na spacer, a sama położyłam się spać. Byli niezadowoleni, a teraz z zachwytem wspominają, jak przeżywali te skurcze, oglądając wschód słońca. Bywały i zabawne sceny - rodzącej pękł pęcherz płodowy i krzyknęła: "Wody!", a mąż pobiegł po... szklankę mineralnej. Pamiętam również trudne porody, które zakończyły się w szpitalu. I oczywiście narodziny moich wnucząt. W każdym porodzie jest coś szczególnego, co sprawia, że się go pamięta.

W ogonie Europy

Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) 80 proc. porodów powinno odbywać się w sposób normalny.

"Poród normalny to taki, który zaczyna się i toczy w sposób spontaniczny. Przy takim porodzie muszą zaistnieć ważne powody, które by usprawiedliwiały interwencję w ten naturalny proces".

Z badań ankietowych fundacji Rodzić po Ludzku wynika, że w Polsce tylko 7 proc. kobiet rodzi bez żadnej interwencji (dane z 2001 r.).

W 2003 r. nacięciu krocza poddanych było średnio 57,5 proc. rodzących (Wlk. Brytania - 12 proc., Szwecja - 9,7 proc.). WHO mówi, że nacięcie powinno dotyczyć od 5 do 20 proc.

* Irena Chołuj. Położna z ponad 40-letnim doświadczeniem. 20 lat uczyła w studium położniczym. Towarzyszy kobietom w porodach domowych. Autorka książki "Poród w domu" (1992r.)

Więcej o:
Copyright © Agora SA