Połóg wygląda inaczej - bo dziecko urodziło się operacyjnie, a nie drogami rodnymi. Rana po cięciu wymaga innego traktowania niż krocze, bo goi się nieco inaczej. Bywają też większe problemy z uruchomieniem pracy jelit, ale tu dużo zależy od znieczulenia i dlatego najlepiej porozmawiać o tym z anestezjologiem.
Krwawienie po cesarce bywa krótsze niż po porodzie drogami natury, bo w tym pierwszym przypadku macica jest zawsze łyżeczkowana . Trzeba obserwować, czy krwawienie nie ustaje nagle, bo szyjka macicy, która nie bardzo się rozwarła, może się zbyt szybko obkurczyć i zatrzymać odchody poporodowe.
Po cięciu cesarskim "na zimno", czyli bez akcji skurczowej, organizm może potrzebować więcej czasu na uruchomienie zmian hormonalnych, które są odpowiedzialne za prawidłowy przebieg karmienia, a są naturalnym następstwem akcji porodowej. Bardzo pomocny jest w takim wypadku długi kontakt skóra do skóry (nawet kilka godzin po porodzie, jeśli wcześniej było to niemożliwe) i przystawianie dziecka do piersi, także wtedy, gdy wydają się "puste". Nawet samo ssanie i drażnienie brodawek sutkowych pomaga uregulować gospodarkę hormonalną.
Pyta Pani, jak z tym walczyć - właśnie myślę, że nie należy walczyć, tylko pozwolić pracować instynktowi macierzyńskiemu i zadbać o wewnętrzne wyciszenie. I wiem, że zwykle w pierwszej chwili myśli się, że w podobnej sytuacji żadne wyciszenie nie jest możliwe... Ze względu na to, że odnajduje Pani u siebie objawy zespołu stresu pourazowego, radziłabym konsultację ze specjalistą - pewnie będzie go trzeba poszukać w większym mieście, myślę jednak, że w ogólnym rozrachunku się opłaci. To bardzo mądre, że szuka Pani rozwiązania jeszcze przed zajściem w ciążę, bo problem, nawet odsunięty, i tak zapewne wróciłby w czasie oczekiwania na dziecko albo w czasie porodu. Trzymam kciuki za to, by osiągnęła Pani spokój wewnętrzny.
Znalezienie się w podobnej sytuacji jest frustrujące - oznacza pożegnanie z obrazem idealnego porodu i konieczność skonfrontowania się z tym, że nie zawsze marzenia się spełniają... To jest trudne, a tym bardziej przed samymi narodzinami, kiedy dodatkowo wahania w układzie hormonalnym destabilizują emocje.
Może Pani poszukać szpitala, w którym ktoś będzie gotów podjąć się przyjęcia porodu siłami natury (to możliwe, ale może wymagać samozaparcia nie tylko z Pani strony). Albo wyżalić się, wyrzucić z siebie złe emocje, a potem przyjąć to, że poród odbędzie się poprzez cesarskie cięcie.
Wtedy skupiłabym się na tym, żeby zapewnić sobie to, by ten poród był dobry - podjęty po samoistnym rozpoczęciu akcji porodowej, ze znieczuleniem, które pozwoli na kontakt z dzieckiem, z jak największym wsparciem bliskiej osoby, z możliwością przystawienia dziecka do piersi zaraz po przeniesieniu na salę. Wszystko to wymaga uzgodnienia jeszcze przed operacją. Poszukałabym też wśród najbliższych sojusznika, który pomoże Pani, okazując zrozumienie w tych trudnych chwilach.