Dziecko okręcone pępowiną

Byłam nastawiona na poród siłami natury. Niestety, maluch się nie śpieszył. Przyjęto mnie na oddział patologii ciąży 9 dni po terminie porodu. Po 5 dniach nadal miałam tylko skurcze przepowiadające. Mimo to wysłano mnie na porodówkę. Akcja porodowa postępowała wolno, ale po przebiciu pęcherza płodowego okazało się, że wody są zielone. Skurcze nasilały się, ból stał się nie do zniesienia. Piłka, gaz łagodzący ból, prysznic - nic nie pomagało. W końcu histerycznie odmówiłam dalszej współpracy. Zaczęto mnie przygotowywać do cesarki. Okazało się, że dziecko okręciło się pępowiną. Czy mogłam urodzić naturalnie?

Myślę, że ten poród miał niewielkie szanse, żeby skończyć się naturalnie. To, że tak bardzo odczuwała Pani ból, mogło być spowodowane i przez nadmiar ingerencji medycznych, i przez brak komfortu psychicznego, i przez opór organizmu, który po prostu nie chciał rodzić. Szczęśliwie udało się zakończyć poród urodzeniem zdrowego synka, i to dzięki Pani, bo - jak Pani pisze - odmówiła Pani współpracy. I to był dobry ruch, zapewne w dużej mierze podyktowany przez instynkt. Dlaczego Pani organizm nie był jeszcze przygotowany do porodu? Być może można było poczekać pod nadzorem jeszcze kilka dni - to jednak mało prawdopodobne w praktyce, bo było już sporo po terminie. Druga możliwość łączy się z okręceniem pępowiną - takie porody są zwykle mało dynamiczne, często dziecko bardzo późno wstawia się w kanał rodny. Jeśli przyjąć taką wersję, to pępowina była okręcona dość ciasno. Przy mocno okręconej pępowinie organizm często "odmawia współpracy" w kwestii porodu i wtedy najlepszym rozwiązaniem jest zrobienie cesarskiego cięcia. Przy kolejnym porodzie żadna z tych okoliczności nie musi się powtórzyć. Ma Pani szansę na udany poród siłami natury, jeśli tylko będzie Pani chciała próbować.

Copyright © Agora SA