Internet to nie tylko wiele możliwości, ale i liczne zagrożenia. Sami, chociażby przeglądając komentarze pod artykułami na różnych stronach, stykamy się ze słowną agresją czy z hejtem. Wielu z nas często nie wie jednak, czego dokładnie powinniśmy się obawiać, a także, na co mogą trafić nasze dzieci podczas przeglądania internetu. Przygotowaliśmy przydatny słowniczek, który pomoże wam odnaleźć się w gąszczu zapożyczonych z języka angielskiego pojęć.
Challenge, czyli różnego rodzaju wyzwania, to coś, na co dosyć często natykamy się w sieci. Dotyczą one bardzo różnych zadań. W tej najmniej szkodliwej wersji polegają np. na namalowaniu rysunku przy użyciu kilku wylosowanych kredek, wykonaniu makijażu bez lustra czy stworzeniu pizzy z wylosowanych składników. Są jednak również i takie wyzwania, których konsekwencje mogą być zagrożeniem dla zdrowia lub życia - jak wkładanie do buzi kapsułek do prania.
Cyberprzemoc jest wirtualną formą prześladowania. Stalker dręczy swoją ofiarę, wysyłając do niej wiadomości, publikując różne informacje na jej temat w sieci. Możliwości jest coraz więcej: to nie tylko treść, ale i obraz (a przecież telefon z kamerą ma już właściwie każdy). Cieszymy się z szybkości łączy, ale w tym przypadku fakt, że wiadomości rozchodzą się w mgnieniu oka, jest wadą. Przemoc rówieśnicza weszła na kolejny etap - tej w realnym życiu, towarzyszy wirtualna, która ma jeszcze większą siłę rażenia.
"W anglojęzycznym piśmiennictwie przemoc przy użyciu mediów elektronicznych nazywana jest najczęściej terminem "cyberbullying" (od ang. słowa bullying oznaczającego nękanie przez rówieśników), ale popularne są też inne określenia, jak "cyberstalking" (dosł. cyberdręczenie) czy "cyberharassment" (dosł. cyberprześladowanie). Niektórzy uznają te terminy za synonimy, inni je różnicują, przyporządkowując cyberbullying do przemocy z udziałem dzieci i młodzieży, a cyberstalking i cyberharassment do sytuacji z udziałem dorosłych" - czytamy w "Bezpieczeństwo dzieci online. Kompendium dla rodziców i profesjonalistów".
Jak wynika z raportu Nastolatki 3.0, zdecydowana większość młodych ludzi była świadkiem przemocy internetowej, skierowanej przeciwko znanej jej osobie.
Flaming - samo słowo kojarzy się dość niewinnie, bo "flaming" to dla wielu osób przede wszystkim ptak. Tymczasem to, co za nim stoi, już takie nie jest. To internetowa kłótnia, ale nie na merytoryczne argumenty, tylko na obelgi. Uczestnicy "flame war" nie idą na kompromis - tu nie są brane pod uwagę żadne normy, nie myśli się o uczuciach drugiej osoby. Kłótnie mogą rozpoczynać się przy różnego rodzaju kontrowersyjnych tematach (jak polityka czy religia), ale i w pozornie neutralnych tematach - wystarczy, że ktoś wulgarnie skomentuje jakiś wątek i pojawi się osoba, która postanowi wejść w "dyskusję". Niewiele trzeba, aby zaczęły przerzucać się wyzwiskami.
Grooming Na pewno pamiętacie spoty z dorosłym mężczyzną, który rozmawia z dziewczynką i podaje się za jej rówieśniczkę. Grooming (czy też child grooming) to relacja, którą dorosły nawiązuje w sieci z dzieckiem, zdobywa jego zaufanie, zaprzyjaźnia się z nim, aby następnie je wykorzystać. O nawiązywaniu kontaktów z małoletnimi poniżej 15 lat mówi kodeks karny (art. 200 par. 1 i 2) - już sama propozycja obcowania płciowego jest karalna.
Happy slamming to kolejny typ wideo, na które dziecko może trafić w internecie. Jego treść nie jest zbyt wyszukana - polega na uwiecznieniu momentu, kiedy ktoś kogoś z zaskoczenia zostaje uderzony w twarz (lub w inną część ciała).
Hejt to coś, co wielu z nas dobrze zna, spotkaliśmy się w nim w sieci. W internecie wiele osób czuje się anonimowo i bezkarnie, pozwalając sobie na słowa, których nie użyliby, stojąc z drugą osobą twarzą w twarz. Hejtować można wszystko - czyjeś poglądy, czyjś wygląd, czyjąś nazwę konta czy zdjęcie profilowe. Dziecko może natknąć się na niego wszędzie, publikując treści, ale i czytając komentarze pod rzeczami udostępnianymi w sieci przez inne osoby.
Wszystko, co zrobimy w internecie, poddawane jest ocenie fot. Shutterstock
Niebezpieczne zadania - co jakiś czas pojawiają się doniesienia o zjawiskach takich jak "niebieski wieloryb", czy "laleczka Momo". To internetowe gry, które wymagają wykonywania kolejnych zadań - ci, którzy trafili na te "aktywności" są zastraszani, że jeśli nie wykonają polecenia, stanie się coś złego. Co trzeba zrobić? Obciąć włosy, zrobić "sznyty"...
Patostreamy to coś, na co dzieci mogą trafić, oglądając filmy w sieci. To relacje na żywo w formie wideo, których treści - pełne są przemocy, wulgaryzmów (a zatem dalekie są od tych, jakie powinny trafiać do młodego użytkownika). W tego typu transmisjach możemy oglądać bójki, poniżanie innych, namawianie do czynów karalnych i tak dalej. Patostreamy pokazują wszystko to, przed czym chcemy uchronić dzieci: zachowania autodestrukcyjne, treści dyskryminacyjne i nawołujące do wrogości, pornografię czy dewiacyjne zachowania seksualne.
Pro-ana to - najogólniej rzecz mówiąc - "promocja" anoreksji. Jej zwolennicy nie mówią o niej jako o chorobie, a świadomym wyborze, propagując anoreksję jako styl życia. Dla "motylków" (bo tak na siebie mówią), najważniejsza jest niska waga, a napady głodu trzeba po prostu przezwyciężyć. Co ciekawe są oni jednak w pełni świadomi destrukcyjnego wpływu takiego zachowania na własne zdrowie. Co - oprócz wychudzonej sylwetki - charakteryzuje osoby, dla których liczy się tylko idealna (ich zdaniem) waga? Na prawym nadgarstku noszą czerwoną bransoletkę (często z doczepioną zawieszką - motylkiem).
Pro-mia to z kolei promocja bulimii. Jej zwolennicy uważają, że wymioty są najlepszym sposobem na utrzymanie niskiej wagi (w tym przypadku bransoletka ma kolor fioletowy).
Seksting to wysyłanie wiadomości o charakterze seksualnym - zarówno treści, jak i zdjęć czy filmów. Wysyłanie pikantnych wiadomości czy nagich zdjęć to częsta forma nawiązywania kontaktów. W przypadku dzieci staje się częścią groomingu, ale o wysłanie zdjęć mogą być proszeni i ci, którzy skończyli 15 lat.
Sharenting - krzywdę dzieciom mogą zrobić także nieświadomi rodzice, którzy w mediach społecznościowych publikują wszystko, co tylko się ta. Sharenting jest właśnie takim dzieleniem się informacjami na temat dziecka - to nie tylko zdjęcia (często np. w czasie kąpieli czy siedzenia na nocniku), ale i informacje o tym, do którego przedszkola chodzi, czy też co najbardziej lubi. Zanim cokolwiek opublikujemy, zastanówmy się, jak może to zostać wykorzystane.
Na dzieci w internecie czeka o wiele więcej zagrożeń. Łatwy dostęp do treści pornograficznych, wulgaryzmy i przemoc to coś, co obecne jest w sieci. W internecie możemy znaleźć wszystko, jest on pomocą w zdobywaniu wiedzy. Ale nie tylko tej pożytecznej. Bez problemu można dowiedzieć się, jak popełnić samobójstwo, czy też jak szkalować drugą osobę, tak, aby najbardziej jej dopiec. Codziennością staje się naruszenie prywatności czy kradzież danych.
Rodzic powinien towarzyszyć dziecku w odkrywaniu internetu fot. Shutterstock
Co dzieci robią w internecie? Nie wiemy tego do końca. Włączamy bajkę na telefonie lub tablecie, ale nie wiemy, że po chwili dziecko może już oglądać nieprzeznaczone dla niego treści. Dlatego przede wszystkim, trzeba towarzyszyć dziecku, odkrywać zasoby sieci razem z nim. Powinniśmy też być na bieżąco z tym, co dzieje się w internecie, z kolejnymi zjawiskami, które się w nim pojawiają. Znając problem, będziemy wiedzieli, przed czym chronić dziecko. A zrobimy to nie tylko przez blokady rodzicielskie, ale przede wszystkim rozmową. Musimy uczulić córkę czy syna na to, co mogą napotkać w sieci. Bo przecież nie korzystają z niej tylko w domu.
Pamiętaj, aby radzić dziecku, co powinno robić, ale także i to, czego nie robić nie może - chodzi m.in. o publikację wizerunku innych bez ich zgody, internetowe "pyskówki", czy przyjmowanie do grona znajomych osób, których nie zna naprawdę.