Rodzic przeciętniaka: Nie umiem poradzić sobie z problemem, że moje dziecko jest mało zdolne

Nie jest chwalone za specjalne osiągnięcia w szkole, na zajęciach sportowych w ogonie, z języków obcych przeciętne, świadectwo bez paska - rodzice "niezdolnych dzieci" anonimowo, na forach, opisują swój żal, że ich dzieci nie są wyjątkowe. I pytają, co zrobić, aby pchnąć przeciętniaka do przodu. To błąd.

Rzadko mówimy o tym, że nasze dziecko jest przeciętne. Bo o czym tu mówić? Czym się chwalić? Że nauka jakoś tam idzie - ani dobrze, ani źle? Że nie wygrało jeszcze ani jednego konkursu? Że pomimo godzin dodatkowych z języków obcych nadal nie mówi płynnie po angielsku? I milczymy, kiedy inni rodzice opowiadają o sukcesach swoich "zdolnych" dzieci, które wygrały szkolne konkursy na najładniejszą pracę plastyczną, recytatorskie, świetnie pływają i mają medale. Zazdrościmy?

Zobacz wideo

"Starszy 'tępy' nie jest, ale zupełnie przeciętny"

"Na zajęciach aikido nauczyciele zwracają pieniądze, byle tylko nie przychodził, bo gapa. Przy pływaniu już ósmy rok regularnie się podtapia. Za grosz nie ma słuchu muzycznego ani drygu do robótek ręcznych, a w szkole ze wszystkich przedmiotów ledwo wyciąga na trójkę, czasami góra czwórkę".

"Aktorem nie zostanie, artystą malarzem też raczej nie, muzykiem - po ostatnich testach z harmonijką straciłam nadzieję. Wokół niego dzieją się cały czas dziwne rzeczy i niewytłumaczalne wypadki, więc czekam na sowę z Hogwartu po jedenastych urodzinach".

"Mój młodszy syn na 90 proc. będzie sportowym antytalentem, Już teraz go atakują ściany, meble i drzwi. W sensie, że zawsze się o coś potknie albo uderzy".

"Miałam w mojej pracy zawodowej kilku takich uczniów i, mimo szczerych chęci, nie udało mi się odkryć w nich żadnych talentów. I nie chodzi o to, że były wyjątkowo słabe, ale raczej we wszystkim przeciętne, w niczym niespecjalne".

To zaledwie kilka wypowiedzi z forów o tytule "Dziecko wszechstronne niezdolne","Czy któraś z was ma tępe dziecko", "Mało zdolne dziecko", "Czy są tu mamy dzieci przeciętnie się uczących?"

W każdym z wyżej wymienionych wątków dyskusyjnych przeczytamy po kilkadziesiąt anonimowych wypowiedzi rodziców o ich "mało zdolnych dzieciach". To miejsce, w którym rodzice mogą pożalić się, że gryzie ich i martwi, że nie mają wyjątkowych dzieci. A chcieliby.

Wyścig szczurów od poczęcia

Jeszcze przed narodzinami dziecka wpadamy w pułapkę porównywania. Ile przyrastało w kolejnych tygodniach ciąży? Jak duże się urodziło? Po narodzinach porównań z innymi dziećmi przybywa z każdym kolejnym miesiącem życia. Jak długo śpi? Czy dużo płacze? Czy ładnie je? Kiedy zaczęło raczkować, siadać? Kiedy stawia pierwsze kroki, mówi pierwsze słowo?

Cierpimy, kiedy okazuje się, że dziecko jest w tyle. Przedszkolaki chodzą już na zajęcia dodatkowe, uczą się języków, rysunku, tańca. A my, rodzice, nadal porównujemy. Dlaczego jeszcze nie zna literek, skoro dzieci z grupy już czytają? Dlaczego nie mówi po angielsku, skoro chodzi na zajęcia? I dlaczego nie wspina się po drabinkach tak zwinnie, jak inne kilkulatki na placu zabaw? W szkole podstawowej, kiedy dochodzą oceny i klasowa rywalizacja, przeciętne dzieci już na poważnie cierpią. A wraz z nimi rodzice. Porównywanie, etykietowanie dzieci, ocenianie i chęć wywołania zmiany zachowania lub rozwinięcia, udoskonalenia konkretnej umiejętności u dziecka staje się codziennością rodzin dzieci w wieku szkolnym. Bo większość z nas chce mieć wyjątkowe dzieci.

Zdolne dziecko, czyli jakie?

W literaturze pedagogicznej jest wiele definicji zdolnego dziecka. Zazwyczaj o zdolnym dziecku mówimy, kiedy jego/jej inteligencja ogólna jest na poziomie wysokim lub bardzo wysokim. Rodzice, którzy chcą poznać iloraz inteligencji swojego dziecka, udają się np. do poradni psychologiczno-pedagogicznej, gdzie dziecko jest poddawane specjalistycznym testom na inteligencję (tylko specjalistyczne badania - i to powtarzane kilkukrotnie - dadzą prawdziwy wynik).

Dziecko zdolne, oprócz wysokiego poziomu możliwości intelektualnych, odznacza się zdolnością, np. plastyczną, humanistyczną, sportową, matematyczną, społeczną.

Pedagodzy nakreślili sylwetkę dziecka zdolnego. Dowiadujemy się, że pod względem intelektualnym to dziecko, które szybko zapamiętuje. Jest ciekawe świata i ludzi, ma dar bystrej obserwacji otoczenia. Jest dociekliwe, zadaje dużo pytań. Ma szeroki wachlarz zainteresowań, dużo wiadomości pozaszkolnych, czasami ukierunkowane uzdolnienia i pasje. Zadania umysłowe wykonuje z przyjemnością, umie skupić uwagę przez dłuższy czas na tym, co je interesuje. Ma bogatą wyobraźnię, ciekawe oryginalne pomysły, ma potrzebę wyrażania swoich wrażeń, myśli i emocji w różnej formie, np. w muzyce, tańcu, plastyce, w słowie lub piśmie. Prezentuje niezależną postawę, broni swoich poglądów i pomysłów. Zdolne dziecko szybko nudzi się wykonywaniem czynności rutynowych. Ma poczucie humoru.

"U syna nauka to dramat, podejście do nauki także"

Ile jest takich zdolnych dzieci w polskich szkołach? Niewiele. Z portalu epadagogika.pl dowiadujemy się, że uzdolnienia wybitne posiada ok. dwóch-trzech proc. populacji, natomiast osoby bardzo zdolne to ok. 13 proc. populacji. Najwięcej jest osób przeciętnie zdolnych - to ok. 34 proc. populacji. A mimo to większość z nas, chce mieć zdolne dziecko i robi wszystko, aby tak było. Problemem dla rodziców często staje się fakt, kiedy dziecko ma kłopoty z lekcjami, nie należy do klasowej czołówki, nie nadąża z programem. Tak jak w przypadku ośmiolatka, którego sytuację opisała jedna z mam na forum:

"Nie umiem poradzić sobie z problemem, że moje starsze dziecko niestety jest bardzo mało zdolne. Syn ma osiem lat, zaczął drugą klasę podstawówki. Jest w klasie dzieci bardzo zdolnych, bo jest to klasa specyficznie profilowana. Dołączył do tej klasy niedawno, po zdaniu testów. Chciał być w tej klasie ze względu na fakt, iż są w niej jego koledzy" - opisuje sytuację swojego dziecka mama, która zapoczątkowała wątek "Mało zdolne dziecko". Dalej z jej wpisu dowiadujemy się:

"U syna nauka to dramat, podejście do nauki także. Język angielski - tragedia - pamięć krótkoterminowa jak sitko. W klasie pierwszej - z angielskiego miał piątkę na koniec roku, gdy odpowiadał tylko słownie, teraz więcej materiału, dodatkowo pisanie - jest fatalnie.

W nowej klasie z edukacji wczesnoszkolnej jest materiał, który w sposób zasadniczy różni się od materiału z klasy równoległej ogólnej. Wychowawczyni ciągle krzyczy, toleruje tylko dzieci bardzo zdolne, które są jej ulubieńcami (...). Dziecko też nie jest szczęśliwe, choć z początku chciał iść do tej klasy, podbudowany faktem, że są tam koledzy, z którymi się przyjaźni. Teraz jest po prostu źle. U syna po powrocie ze szkoły zaobserwowaliśmy tiki nerwowe, w czasie weekendów w domu one powoli zanikają. W poprzedniej klasie jest superwychowawczyni, ale klasa na relatywnie niskim poziomie (...)".

Psychoterapeutka Agata Marszałek w naszym tekście "Gdy dziecko sobie nie radzi" namawiała, aby przede wszystkim nie porównywać dziecka z innymi, tylko traktować jako odrębną osobę, z jej własnymi pomysłami, zainteresowaniami. Żeby pomagać dziecku rozwijać to, co sprawia mu przyjemność i daje satysfakcję.

Po pierwsze należy sobie jasno powiedzieć i zaakceptować fakt, że nasze dziecko ma kłopot z nauką. Nie traktować tego jako tragedii, ale pole, na którym dziecko potrzebuje naszej pomocy

- radziła psychoterapeutka i podpowiadała, jak radzić sobie w sytuacji, kiedy nasze aspiracje i wyobrażenie o dziecku są inne niż rzeczywiste możliwości dziecka:

"Znajdźmy wspólnie z dzieckiem obszar, w którym czuje się dobrze i osiąga sukcesy, np. aktywność sportowa, taniec, relacje z kolegami, rysowanie, cokolwiek, w czym czuje się dobre. Nie stawiajmy przed nim zbyt wygórowanych oczekiwań, bo będzie skazane na doświadczanie porażek, które będą odbijać się na poczuciu własnej wartości. Jednocześnie rozmawiajmy o tym, że wiemy, że jest mu trudno np. opanować czytanie, że pomożemy mu sobie z tym poradzić"  - tłumaczyła psychoterapeutka.

"Ja też mam czwartoklasistę z niższej półki"

"Czy któraś z mam ma tu dziecko tzw. przeciętnie się uczące, czyli raz piątka, raz czwórka, czasem trójka, od czasu do czasu dwójka. Chodzi mi o szkołę podstawową klasy I-III. Pytam się, bo jak tylko spotkam jakąś znajomą z dzieckiem w wieku podstawówkowym, to zachwytom nad potomkiem nie ma końca" - żali się kolejna mama na forum, która zastanawia się, czy tylko ona ma "takie mało zdolne dziecko":

Każde dziecko jest megazdolne, ma same piątki, wygrywa wszystkie konkursy, jest olimpijczykiem przynajmniej na stopniu wojewódzkim, ogólnie uczy się fantastycznie i nie ma z nauką żadnych problemów. Świadectwa z paskiem to pikuś i norma. I teraz już sama nie wiem, czy to mi się trafiło jakieś mało zdolne dziecko, które czasem przyniesie trójkę,  dwójkę, czasem czwórkę, rzadziej piątkę? Które nie lubi czytać książek, nie przepada ogólnie za szkołą, aczkolwiek stara się uczyć na swoje możliwości?

- pyta.

Pod jej wpisem przeczytamy wiele komentarzy pocieszenia. Inni rodzice przekonują, że nie jest osamotniona.

"Ja też mam czwartoklasistę z niższej półki. Świetnie się wypowiada, kiepsko pisze, nieźle liczy, bałaganiarz, bardzo odważny, staje w obronie innych, angażuje się we wszelkie przedstawienia, konkursy, życie szkoły, zapominalski. Oceny: pełna skala w dzienniku, od jedynki do szóstki" - pisała o swoim "przeciętniaku" jedna z forumowiczek.

O przeciętniakach pisaliśmy już w tekście "Matka przeciętniaka: "Mój syn nie przyniesie czerwonego paska, ale i tak jestem z niego dumna"".

W artykule przywoływaliśmy wypowiedź prof. Jakuba Andrzejczaka, kierownika Zakładu Socjologii Edukacji Wielkopolskiej Wyższej Szkoły Społeczno-Ekonomicznej, który przypomniał, że dziecka nie określa ocena szkolna, lecz praca nad sobą i wysiłek, który musiało włożyć, by być w miejscu, w którym jest obecnie:

"Życie nie jest olimpiadą, a świat nie jest aulą szkolną. Życiem kierują relacje, emocje i pasje. Te ostatnie rodzą się z nauki i doświadczania rzeczywistości. Na próżno jednak szukać ich w ocenach szkolnych, dlatego twoja duma z posiadania dziecka nie może być nimi warunkowana. Po latach twoje dziecko nie będzie pamiętać, że dostało jedynkę. Bez wątpienia jednak zapamięta twoje rozczarowanie, złość czy brak wiary".

O tym, że szkolna nauka to tylko część życia, w którym można odnosić sukcesy, pisała anglistka, pedagog Anita Dybowska na portalu juniorowo.pl. Autorka zauważyła, że szkoła nie jest jedynym obszarem, w którym dziecko może wykazać się talentem.

"Poprzez zniekształcone, mocno zawężone pojęcie sukcesu rodzice nie potrafią dostrzec w swoim dziecku człowieka. Kogoś, kto codziennie pokonuje swoje słabości, zdobywa kolejne przyjaźnie, mimo wysokiego poziomu trudności zadania matematycznego wykazuje się dużym samozaparciem i (lepiej lub gorzej) rozwiązuje je bez poddawania się. Ci rodzice często nie zdają sobie sprawy, że ich "przeciętne" dziecko ma na przykład wyjątkowe zdolności zjednywania sobie ludzi".

Powinno cię również zainteresować:

Więcej o:
Copyright © Agora SA