Nauczycielka rezygnuje z zadawania pracy domowej. "Państwo sami podejmą decyzję, czy dziecko powinno pracować w domu"

Prace domowe to temat, który powraca jak bumerang. Teraz słyszymy o nim za sprawą decyzji nauczycielki, która poinformowała, że "nic nie będzie zadawane". Czy to słuszna decyzja?

Na profilu Dom nie jest filią szkoły udostępniono notatkę napisaną przez nauczycielkę, w której informuje, że rezygnuje z zadawania uczniom prac domowych.

Państwo sami podejmą decyzję, czy dziecko powinno pracować w domu

- napisano.

Kilka dni wcześniej na profilu pojawił się wpis, w którym jedna z mam pokazała, ile zadań czeka na jej córkę, uczennicę pierwszej klasy, po powrocie do domu. To nie tylko prace domowe, lecz także przygotowania do sprawdzianów, które odbywają się kilka razy w tygodniu. A opublikowana przez nauczycielkę wiadomość, jak wskazuje dopisek, może mieć związek z tą publikacją.

Zobacz wideo

"I tak powinno być" kontra "powodzenia na sprawdzianach"

Decyzja nauczycielki podzieliła komentujących. Jedni uważają, że interwencja zakończyła się sukcesem, drudzy twierdzą, że uczniowie odczują konsekwencje tych działań na sprawdzianach. Ich zdaniem uczniowie nie będą w stanie przyswoić wiedzy, jeśli nie będą uczyli się w domu. Problem pojawia się, gdy ogrom zadań jest zbyt duży - a to niestety codzienność. Jeszcze inni są zdania, że notatka nauczycielki jest ironiczna, a rodzice sami zgłoszą się do niej z prośbą o przywrócenie dawnych metod.

Zdaniem komentujących wiele zależy także od wieku uczniów. "Mniejsze dzieci potrzebują wypoczynku i potrzebują rodziny. Bardzo. Czas wieczorem jest dla nich bezcenny i powinien służyć życiu rodzinnemu. Nastolatki są już nastawione bardziej indywidualnie i mają bardziej indywidualne zaangażowanie w naukę" - zaznacza komentujący.

Czym jest praca domowa?

Kluczowe jest doprecyzowanie, czym tak właściwie jest praca domowa. Czy to zadania mające na celu utrwalenie poznanego w czasie lekcji materiału, czy samodzielne opracowanie tematu, który będzie w czasie lekcji oceniony. Zdaniem komentujących, nauczyciel powinien móc zrealizować podstawę programową w szkole, nie obciążając dzieci pracą w domu.

Problem nie jest w tym, że zadania domowe są do utrwalenia wiadomości nabytych, tylko z tym jest problem, że nauczyciele nie uczą na lekcjach, tylko nauczenie tematu zostawiają rodzicom do domu jako zadanie domowe

- wskazuje komentujący.

Pojawiły się też głosy, że jeśli lekcje będą odpowiednio przeprowadzone, uczniowie nie będą potrzebowali ciągłego powtarzania zdobytej wiedzy. W końcu w głowach dzieci zostaje wiele informacji związanych z interesującymi je tematami, niektóre niezwykle skomplikowane i szczegółowe.

Mądrze zadawane prace domowe mogą pomóc uczniom w utrwaleniu wiedzy, ale nie dlatego, że będą godzinami ślęczeć nad książkami, a wykonując na przykład dodatkowe projekty, w których będą mogli się wykazać, pokazać swoje umiejętności. Z drugiej strony, gdy takie "dodatkowe projekty" będą zadawane z kilku przedmiotów, uczeń, zamiast wykazywać się, zastanawia się, jak to wszystko w ogóle zrobić.

"Ludzie popadacie ze skrajności w skrajność. Wszystkim nam zależy na tym, aby dzieciom żyło się lepiej. To, że ktoś jest za tym, aby zlikwidować zadania domowe, nie znaczy, że ma ich nie być wcale. Przestańcie sobie nawzajem wytykać, kto będzie żałował takich decyzji. Są inne czasy i system nauczania powinien być co jakiś czas korygowany. Powinniśmy wspólnie prowadzić kulturalne dyskusje, jak pomóc naszym dzieciom w tych zabieganych czasach. Nie jestem zwolenniczką ani przeciwniczką zadań domowych. Uważam, że raz na jakiś czas można zadać coś do domu, ale nie zawalać dzieci tymi zadaniami - podsumowuje jedna z komentujących.

Dwugłos wciąż obecny

Temat prac domowych wciąż dzieli rodziców. Uwidaczniają to nie tylko internetowe dyskusje, ale i próby wprowadzanych do szkół zmian. Przykład to m.in. szkoła na warszawskim Ursynowie, gdzie przez kilka lat nie było prac domowych. Z kontynuowania programu zrezygnowano w tym roku szkolnym, a powodem miało być m.in. niezadowolenie niektórych rodziców z metod stosowanych przez placówkę. W tym przypadku problem jest bardziej złożony, ale finalnie do prac domowych wrócono. Z drugiej strony, na przykład w szkołach waldorfskich, które skupiają się na wszechstronnym rozwoju dziecka, a zajęcia podzielone są na bloki tematyczne, prace domowe są, ale nie przeciążają uczniów. To, że problem jest, nie ulega wątpliwości, ale powinniśmy skupić się na jakości prac domowych, a nie na ich zasadności.

Dyskusja o pracach domowych toczy się od lat i nic nie wskazuje na to, że w końcu ten temat zostanie zamknięty. Rację ma każda ze stron. Z jednej strony, dzięki nim uczniowie mogą uporządkować i utrwalić zdobytą na lekcji wiedzę, uczą systematyczności, z drugiej - każdy nauczyciel dba o swój przedmiot, nie zwracając uwagi na to, ile zadań zadali jego koledzy. A uczniowie po szkole... dalej są na lekcjach.

Prace domowe powinny być zadawane? Szkoły powinny z nich całkowicie zrezygnować? A może najważniejsze to odpowiednie wyważenie - aby uczeń powtarzał wiadomości w domu, ale aby zadań nie było tyle, by nie miał czasu na odpoczynek. Co sądzicie? Piszcie na adres edziecko@agora.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.