Szesnastolatka z Białegostoku, podczas gimnazjalnego egzaminu próbnego z języka polskiego, musiała przeczytać tekst o dysleksji "Bykom - stop!", który był tzw. zadaniem na rozumienie tekstu pisanego. Po zapoznaniu się z zadaniem poczuła się jednak bardzo urażona zawartymi w nim stwierdzeniami. Postanowiła, że nie pozostanie dłużna autorce zadania.
Dziewczyna opatrzyła treść egzaminu pełnymi złości i żalu komentarzami, które obrazują jej własne zmagania z dysleksją.
Jako dyslektyk walczysz całe życie o bycie przynajmniej równym, ale zawsze jesteś gorszy - napisała nastolatka. - Nieważne, że nie miałeś dzieciństwa przez ćwiczenia, nieważne, że płakałeś codziennie po przeczytaniu jednego zdania (...). Dlaczego, jako dyslektyk, mam się wstydzić tego, że robię błędy? Robię, bo nie jestem w stanie ich nie robić. Mój mózg działa w taki sposób - żaliła się.
Gimnazjalistka zwróciła uwagę na fakt, że o błędach łatwo się wypowiadać, mając pełnię władzy nad pisanym tekstem.
- Autorka nie wie, jak to jest, kiedy zdajesz sobie sprawę, że "że" pisze się przez zet z kropką, ale twoja ręka pisze "rze" - tłumaczy dziewczyna. - Ludzie nie rozumieją i nie oczekuję tego od nich. Oczekuję jedynie szacunku - zwraca się do autorki zadania.
Tekst, który pojawił się na arkuszu egzaminacyjnym, przygotowano na podstawie książki Ewy Kołodziejek - autorki, która na stałe pracuje w poradni językowej Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa Uniwersytetu Szczecińskiego. Czytamy w nim, że osoby, które otrzymują zaświadczenie z poradni, trafiają do raju na ziemi - nauczyciele nie sprawdzają im błędów, więc "po co wysilać swoje pozostałe szare komórki".
- Tępmy e-analfabetyzm, nie dopuśćmy do tego, aby za kilka lat internet zapomniał zupełnie, co znaczy ortografia! - pisze autorka tekstu. - Może jeszcze da się coś zrobić z tysiącami rzekomych dyslektyków, dysortografików, czy innych "dys", o których inicjatorzy akcji "Bykom stop!" piszą: "ogromna liczba osób zasłania się zaświadczeniem na dysleksję i uważa, że to je zwalnia z obowiązku poprawnego pisania.
W tej sprawie postanowiła zainterweniować również mama nastolatki. Kopię egzaminu córki opublikowała na facebookowym profilu Chcemy Całego Życia - społeczności wspierającej osoby niepełnosprawne i ich rodziny w Polsce.
Test przygotowujący do egzaminu gimnazjalnego, który obraża i piętnuje uczniów z dysleksją? Publikujemy jedno z zadań z języka polskiego, z zestawu testów Wydawnictwa Alfa, przesłane nam przez mamę białostockiej gimnazjalistki. Zarówno sam tekst, jak i pytania pod nim mają charakter dyskryminujący i wręcz zachęcają do szykan ze strony rówieśników. Krzywdzący, pseudoekspercki osąd autorki naraził szesnastolatkę na przykre uwagi kolegów z klasy. Uczennica opisała swoje odczucia na ostatniej stronie testów" czytamy w poście, w którym opublikowano kopię egzaminu nastolatki.
Mama dziewczyny zwróciła się jednocześnie z apelem do rodziców dzieci z dysleksją, autorki tekstu i wydawnictwa:
"Chciałabym zwrócić uwagę Autorowi i Wydawnictwu na fakt, że oddając do użytku tak sformułowane zadanie tekstowe, narażają tysiące dzieci na kpiny i społeczne napiętnowanie wśród rówieśników, którzy nie zrozumieją, iż artykuł krytykuje osoby posługujące się niesłusznie pozyskanymi zaświadczeniami o dysleksji, nie zaś "prawdziwych" dyslektyków (a może się mylę?). Z krzywdzącymi opiniami kolegów moja córka spotkała się już w chwilę po ukończeniu testu. Cóż się zresztą dziwić dzieciom, skoro w dysleksję nadal "nie wierzy" wielu uznanych pedagogów…" - podsumowuje mama 16-latki.
W wiadomości na stronie fanpage'a załączyła ona także listę osiągnięć literackich swojej - jak pisze - "niedouczonej" córki - w tym nagrody i wyróżnienia zdobyte w konkursach ogólnopolskich oraz wojewódzkich. Post zaadresowano m.in. do rzecznika praw obywatelskich, Adama Bodnara.
Po raz pierwszy dysleksję u dzieci opisano na przełomie XIX i XX wieku, jako efekt uboczny badań nad przypadkami utraty zdolności czytania i pisania u dorosłych. Opisując specyficzne trudności niektórych dzieci w nauce czytania i pisania, użyto sformułowania "wrodzona ślepota słowna". Współcześnie używa się terminu dysleksja rozwojowa wymiennie z dysleksją.
Aby precyzyjniej określić, jakiego typu problemy ma dziecko, wprowadzono trzy dodatkowe pojęcia:
Szacuje się, że zaburzenia tego typu pojawiają się u około dziesięciu proc. dzieci, przy czym znacznie częściej u chłopców niż u dziewczynek. Specyficzne trudności w nauce czytania i pisania mogą prowadzić nie tylko do niepowodzeń w szkole, ale też utrudniać edukację, a później rozwój zawodowy. W efekcie mogą prowadzić nawet do zaburzeń emocjonalnych oraz zaburzeń rozwoju osobowości.
Dziecko z dysleksją może mieć bowiem niską pewność siebie i zaniżoną samoocenę. Dzieci dyslektyczne potrzebują specjalnego programu nauczania, metod nauczania dostosowanych do ich potrzeb oraz wykwalifikowanych pedagogów, którzy potrafią z nimi pracować.