Grzegorz Kasdepke*: Przesympatyczny chudzielec, który stara się patrzeć na świat przez różowe okulary (stąd nazwa jego agencji detektywistycznej). To bohater, który z równą troską pochyla się nad problemami dzieci i dorosłych.
Dość późno zacząłem czytać kryminały, bo dopiero po trzydziestce - wcześniej był to gatunek zupełnie mi obcy. Ale zaciekawiło mnie zamieszanie wokół skandynawskich książek kryminalnych. Przeczytałem kilkanaście z prawdziwym zainteresowaniem i pomyślałem, że czas napisać kryminał dla dzieci. Nie widziałem na początku, kto powinien być jego głównym bohaterem: dziecko, osoba dorosła, postać nierzeczywista - czyli na przykład duch detektywa? I tak długo nad tym rozmyślałem, że pewnej nocy detektyw mi się przyśnił. Snu nie pamiętam, pamiętam za to, że z rana, po obudzeniu się, wiedziałem już, o kim napiszę.
Wertuję książki popularyzujące naukę, buszuję po internecie, w którym przecież aż roi się od witryn publikujących różne ciekawostki, pomocny był też znakomity program "Pogromcy mitów" - świat jest pełen inspiracji!
Tylko pani Ryczaj, surowa, ale lubiana nauczycielka języka polskiego - użerała się ze mną w liceum. Po latach postanowiłem podziękować jej za cierpliwość.
Z Piotrem Rychlem, autorem ilustracji, współpracuję od lat i mam do niego zaufanie. Pomimo tak długiej twórczej znajomości wciąż jestem ciekaw jego pomysłów - dlatego nigdy niczego nie podpowiadam. Uwielbiam być pozytywnie zaskakiwany.
Lubi, lubi. Ale nie służył radą czy przestrogą. Po prostu jęczał, abym pisał dalej.
Na tyle ciekawe, aby rodzice palili się do ich czytania dzieciom.
Historie - nie. Ale język - czasami tak. To zależy, do kogo książkę kierujemy. Gdy mówimy "dziecko", możemy mieć na myśli dwulatka, przedszkolaka, ucznia trzeciej klasy czy nastolatka. O moim synu czasami też mówię "dziecko" - a ma już dwadzieścia dwa lata.
Ja mu wręcz zazdroszczę! Pozytywka jest dużo popularniejszy ode mnie. Podejrzewam, że gdyby poszedł na zakupy, nie opędziłby się od łowców autografów. Ja jestem zaczepiany raz na milion lat - a i to tylko wtedy, gdy ktoś mnie pomyli z Tomaszem Karolakiem.
Podoba mi się, że pozwala współuczestniczyć z dzieckiem w zabawie. I że w pewnym momencie wyraźnie sugeruje: "Dość, teraz czas na życie w realu!". Czy nam się to podoba czy nie, gry są i będą częścią dzieciństwa naszych milusińskich. Wybierajmy więc te najwartościowsze.
Scenariusz gry jest luźno oparty o treść książek. Gra, podobnie jak książki, dzieje się w tym samym, "pozytywkowym" świecie, a jej bohaterami są postaci znane czytelnikom z opowiadań.
Dowiedziałem się, że nie jestem Pozytywce potrzebny do życia - radzi sobie i beze mnie.
Mam nadzieję, że się pojawi - są takie plany.
Czytałem mu każdego wieczora, od maleńkości - i lubiłem to. Potem jednak mój syn, Kacper, nauczył się czytać sam - i, ku mojemu żalowi, podziękował mi za lektorski trud. Teraz, rzecz jasna, jest już wytrawnym dorosłym czytelnikiem. Bardzo często podsuwamy sobie odkryte niedawno książki.
Jeśli będziemy dziecku każdego dnia czytali, to na 90 procent polubi książki. Jeśli jednak to tego nie dojdzie, nie wariujmy - może należy zacząć od komiksów? Ja pokochałem czytanie dzięki Tytusowi z albumów Papcia Chmiela. Po wielokrotnym przewertowaniu wszystkich dostępnych w mojej szkolnej bibliotece, okazało się, że umiem czytać - i lubię to! Tak, komiks to świetny początek czytelniczej przygody.
*Grzegorz Kasdepke: pisarz, autor książek dla dzieci i młodzieży, stworzył Detektywa Pozytywkę i mnóstwo innych postaci.
To także może cię zainteresować: