My też jesteśmy rodziną wielodzietną z Warszawy. Mamy czworo małych dzieci o niewielkiej różnicy wieku, wszystkie urodzone przed 500+. Zdarza mi się być pytaną, czy "biorę" 1500, czy 2000 złotych. Na niechętną odpowiedź, że 1500 (no bo co mam robić, zionąć jadem?), pada pytanie: "a dlaczego?".
Reakcje Polaków są skrajne. Od zachwytu i chęci przypodobania się ("jak dają, trzeba brać, wreszcie dzieciom pomogli"), po niechęć i jawną wzgardę ("i ja na to płacę...", "i po co pani to przedszkole?").
Czasem zaciskam pięści z wściekłości. Nie głosowaliśmy na PiS. I nie będziemy głosować w przyszłości ze strachu, że nam zabiorą 500+.
Uważam, że program podzielił Polaków jak nic innego, choć do samej konstrukcji/progów nie mam większych zastrzeżeń, wydają się sprawiedliwe.
Jednak dużo większą pomocą w naszym codziennym życiu jest dostęp do żłobków, przedszkoli, szkół bez kolejki. Bez tego chyba bym nie dała rady.
Przeczytaj także: Klątwa 500+. W markecie słyszymy szepty: "dziecioroby, nieźle się urządzili, za taką kasę można żyć" [LIST]
***
Jeśli chcielibyście napisać o tym, jak żyje się w Polsce rodzinom wielodzietnym, piszcie do nas na adres: edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.