Statystyki nie są optymistyczne. W miastach rozpada się prawie co drugie małżeństwo. W przypadku małżeństw z kilkuletnim stażem najczęstszą przyczyną rozwodów jest tzw. niezgodność charakterów - tak wynika z raportu demografów na temat rozwodów w Polsce w 2016 r.
Jolanta Ryniak, specjalista psychologii klinicznej, psychoterapeutka Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, terapeutka z krakowskiego Centrum Dobrej Terapii, tłumaczy, że relacja małżeńska/partnerska przechodzi przez cykle rozwoju. Jedną z tych faz jest rodzina z małymi dziećmi. Psycholog tłumaczy:
Na forum gazety wpisów dotyczących kryzysów małżeńskich jest bardzo dużo. Wybraliśmy z nich kilka najczęściej powtarzających się wątków, w których ludzie opisują najbardziej kryzysowe sytuacje. Porozmawialiśmy też z osobami, które po miodowych latach małżeństwa czują, że ich związek jest wypalony. Psychoterapeutka Jolanta Ryniak radzi, jak ratować sypiący się, wypalony związek, w którym pod natłokiem obowiązków, stresu i zmęczenia, zginęła dawna fascynacja i pasja.
Mężatka z forum:
"Moje małżeństwo ma już kilkuletni staż, wdarła się do niego pewna nuda, rutyna. Kochamy się, ale brak w tym związku namiętności, fascynacji. Traktuję to jako znamiona związku dojrzałego, męża mam za przyjaciela, na którego mogę liczyć. Ale czegoś brakuje..."
Jak sprawić, aby po kilku latach razem, po wielu kłótniach i zwątpieniach powróciły emocje, wzajemna fascynacja. Czy to w ogóle możliwe?
Jolanta Ryniak, specjalista psychologii klinicznej:
Mężatka z forum:
"Od 10 prawie lat jestem mężatką, mamy dwoje fajnych dzieci, ale związek niestety jest już mocno wypalony, nie ma namiętności. Pewnie, gdyby nie dzieci, to byśmy już dawno razem nie byli. Brakuje mi tego uczucia zakochania. Kilka miesięcy temu, przez przypadek spotkałam swoją dawną, wiele lat niewidzianą miłość (...)"
Czy można się zakochać w tym samym człowieku po raz drugi? Co musi się wydarzyć? Jak odkryć w "starym" partnerze cechy, które kiedyś tak nas fascynowały?
Jolanta Ryniak, specjalista psychologii klinicznej:
Marta, mama dwójki dzieci w wieku przedszkolnym:
- Kiedy przeanalizowałam historię naszych maili i SMS-ów z ostatnich czterech lat, 99 proc. z nich dotyczy dzieci, obowiązków domowych i spraw organizacyjnych. Kto i kiedy odbierze dzieci, co trzeba kupić do domu, o której, kto wróci z pracy itd. Nawet już nie staramy się być w tej korespondencji mili. Takie suche informacje, bez buziaczków, imion, zdrobnień. Wieczorem, kiedy dzieci idą spać, każde z nas zajmuje się sobą. Mąż ogląda seriale, ja czytam swoje książki. Kiedy już ze sobą rozmawiamy, to też o tym, jak zorganizujemy kolejny dzień, co które z nas zrobi. Łóżko raz na miesiąc, z małżeńskiego obowiązku. Nie tak to miało wyglądać.
Co można zrobić, aby w związku powróciły wspólne tematy, nie tylko te dotyczące dzieci? Czy organizowanie randek, wspólnych wyjść raz na jakiś czas pomoże?
Jolanta Ryniak, specjalista psychologii klinicznej:
Ania, mama kilkulatki:
- Mąż uznaje dyscyplinę, kary, nagrody, takie tradycyjne podejście do wychowania, jakie było u niego w domu. Mi bliższe jest rodzicielstwo bliskości, jakiś taki ciepły, dobry kontakt z dzieckiem, bez uciekania do metody kija i marchewki. Każda rozmowa na temat wychowania córki kończy się kłótnią, mąż obwinia mnie, że mamy problemy z dzieckiem przeze mnie, bo niby na wszystko jej pozwalam.
Czy to możliwe i potrzebne, aby rodzice mieli przy każdej okazji takie samo podejście do wychowania swoich dzieci? W końcu ludzie w związku są różni, mają inne doświadczenia, trudno oczekiwać, że będą za każdym razem tak samo myśleć?
Jolanta Ryniak, specjalista psychologii klinicznej:
Wpis mężatki z forum gazety:
"Nie chcę tak żyć, niby razem, a obok siebie. Jak to zmienić, jak wnieść coś nowego do małżeństwa? Brak mi bliskości i jest mi coraz gorzej. Niby nic złego się nie dzieje, nie kłócimy się, żartujemy ze sobą, rozmawiamy - ale to już nie to samo co dawniej. No i ten seks - ciągle taki sam, te same pozycje, te same pieszczoty, to samo łóżko..."
Czy to możliwe, aby dawna namiętność wróciła?
Jolanta Ryniak, specjalista psychologii klinicznej:
Para 6 lat po ślubie, dwoje dzieci, 5 i 2 lata:
Ona:
- Mąż zakłada, że skoro on więcej zarabia i więcej wkłada do budżetu domowego, to obowiązki domowe nie dotyczą go w takim stopniu jak mnie. Tymczasem ja też pracuję, ale o wiele mniej zarabiam. Mamy dwoje dzieci i jedynym obowiązkiem męża w domu jest dbanie o samochód, płacenie na czas wszystkich rachunków i odwożenie rano dzieci do przedszkola. Ja natomiast mam na głowie i pracę, i sprzątanie, pranie, prasowanie, gotowanie, zajęcia dodatkowe dzieci, usypianie, kąpiele. Czuję się niedoceniania, zapracowana, mam wrażenie, że mąż zakłada, że całe to sprzątanie, gotowanie to mój obowiązek. Mógłby przynajmniej raz na czas pochwalić mnie, docenić.
On:
- Żyjemy dostatnio dzięki mojej pracy. W pracy muszę funkcjonować na najwyższych obrotach. Dla mnie to oczywiste, że skoro więcej zarabiam, to moja praca jest ważniejsza. Kiedy żona straci pracę, dalej będziemy dobrze żyć. Jeśli przytrafi się to mi, mielibyśmy finansowe kłopoty. Dla mnie to fair, że ja zapewniam kasę, a ona ogarnia dom i dzieci, chociaż kiedy tylko mogę, staram się pomóc żonie. Szkoda, że ona nie docenia tego i nie widzi, że też się staram.
Czy partnerstwo to zawsze najlepsze rozwiązanie? Dlaczego warto zwracać uwagę na starania partnera, na jego wkład, prace, zaangażowanie?
Jolanta Ryniak, specjalista psychologii klinicznej:
mgr Jolanta Ryniak: Ukończyła psychologię na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalistka psychologii klinicznej, psychoterapeutka i superwizor-aplikant Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, superwizor i specjalista psychoterapii uzależnień, trener Polskiego Towarzystwa Psychologicznego oraz L'Ecole Européenne de Psychothérapie Socio- et Somato-Analytique. Współpracuje z Centrum Dobrej Terapii